[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WALTER IAQUEUR
Historia
Europy
1945-1992
Przełożył Roman Zawadzki
PRZEDMOWA
Zakończenie drugiej wojny światowej było zamknięciem jednej z najnieszczęśliwszych
kart w długiej historii kontynentu. Po 1945 roku przez wiele lat kraje europejskie musiały
borykać się z następstwami wojny. Odbudowanie miast i przemysłu zajęło jednak mniej
czasu, niż przypuszczano, ale nawet po tym, gdy wydarzyły się kolejne cudy
gospodarcze, kontynent pozostawał podzielony, a po obydwu stronach żelaznej
kurtyny* rozlokowane zostały tysiące rakiet jądrowych oraz potężne wojska
konwencjonalne.
Dopiero dziś można z całą pewnością stwierdzić, że era powojenna zakończyła się na
dobre. Lata osiemdziesiąte przyniosły okres reform w ZSRR, a w 1989 roku zawaliły się
reżymy komunistyczne w Europie Wschodniej. Mamy za sobą magiczny rok 1992, kiedy
to powstał wreszcie jeden wspólny rynek, obejmujący swym zasięgiem trzysta milionów
ludzi. Za wcześnie jeszcze na spekulacje na temat politycznych i społecznych
konsekwencji tego wydarzenia, które na krótką metę może okazać nie aż tak
obiecujące, jak się sądzi. Można jednak już teraz stwierdzić, że w hierarchii polityki
europejskiej nastąpiły zasadnicze zmiany i że przestały wreszcie na niej ciążyć
następstwa zbrodni Hitlera i Stalina sprzed pięćdziesięciu lat.
Termin nie został-jak zazwyczaj się uważa-wprowadzony przez Goebbel-sa ani
Churchilla. Po raz pierwszy natknąłem się na niego w książce Ethel Snowden Through
Bolshevik Russia (New York-London, 1920): “We were behind the iron curtain at last!"
(s. 32) - Znaleźliśmy się wreszcie za żelazną kurtyną!
Koniec ery powojennej nie oznacza końca historii ani ustania konfliktów czy kryzysów,
niemniej jednak Europa ma dziś zupełnie inne troski, niż miała w przeszłości. Ci, którzy
widzieli obalenie muru w listopadzie 1989 roku, mogą z ręką na sercu (i z większym
uzasadnieniem) powiedzieć to samo, co rzekł Goethe z okazji bitwy pod Yalmy (1792):
Od tego miejsca i od tej chwili rozpoczyna się nowa era w historii świata, a wy będziecie
mogli mówić, że byliście przy jej narodzinach.
Periodyzacja historii zawsze nastręcza kłopoty, rzadko kiedy jednak jej wyznaczniki
mają tak wyraźną wymowę, jak w tym właśnie przypadku.
Od czasu gdy zamilkły działa i ustały naloty w Europie, minęło niemal pięćdziesiąt lat i
trudno dziś nawet wyobrazić sobie rozmiary cierpienia i zniszczeń oraz stan beznadziei,
jaki wówczas zapanował. Wszędzie, co prawda, świętowano Dzień Zwycięstwa, lecz już
nazajutrz tylko ludzie najodważniejsi duchem mogli zakładać pomyślne zakończenie
procesu odbudowy Europy. Nie chodziło wyłącznie o straty materialne, lecz o brak
nadziei. Na szczęście w 1945 roku jedynie niewielu zajmowało się rozmyślaniem o
przyszłości swych krajów - znakomita większość całkowicie zajęta była tak
prozaicznymi sprawami, jak zdobywanie opału i pożywienia na następny dzień lub
tydzień.
Ci, których obchodził dalszy los kontynentu, trwali w stanie szoku i rozpaczy; ich
pesymizm był doskonale uzasadniony, i to nie tylko dlatego, że Europa utraciła swą z
dawien dawna czołową pozycję na świecie. Stopniowy jej upadek był procesem
długotrwałym, który rozpoczął się o wiele wcześniej, w następstwie przemian
społecznych, politycznych, gospodarczych i - co też ważne -demograficznych.
Gdy w latach trzydziestych uczyłem się w szkole geografii, od nauczycieli - oraz z
podręczników - dowiedziałem się, że Londyn, Berlin, Paryż i Nowy Jork to największe
miasta na świecie. W latach osiemdziesiątych przerosły je i Miasto Meksyk, i Kair, i
Pekin, i Sao Paulo, i nawet Bombaj. Berlin był podzielony, lecz nawet po zjednoczeniu
okazało się, że liczy sobie mniej mieszkańców niż Seul czy Tientsin. W Paryżu mieszka
teraz mniej ludzi niż w Bogocie, Madrasie i Mukdenie (dziś znanym jako Szenjang).
Skala świata
uległa za mojego życia ogromnym zmianom, a demografowie powiadają, że w roku
2000 takie miasta jak Kinszasa (senna mieścina z lat trzydziestych, zwana wówczas
Leopoldville), Nagoya, Pusan i Ahmedabad, o których w 1931 roku nie wiedzieli nawet
najwięksi szkolni prymusi, zamieszkane będą przez ponad 5 milionów mieszkańców. W
Europie mało kto przejmuje się tym, że główne miasta nie rozrastają się tak jak Kalkuta,
gdyż wszyscy zdają sobie sprawę, jakie przychodzi za to płacić koszty.
Kontynent europejski starzeje się. Statystycy obliczyli, że przyrost naturalny utrzymuje
siÄ™ od dawna na poziomie 2,1 dziecka na rodzinÄ™. W Wielkiej Brytanii jednak wynosi on
1,85, we Francji-1,81, w Niemczech Zachodnich - 1,40, a we WÅ‚oszech - 1,30. Z kolei w
Afryce Pomocnej czy w Turcji jest on trzykrotnie wyższy i tam też utrzymuje się trwałe
masowe bezrobocie.
Kryzys, jaki nawiedził Europę w 1945 roku, nie wynikał z faktu utracenia dominującej
pozycji na świecie, lecz z tego, że w grę wchodziło przetrwanie jako takie. W wyniku
dwóch wojen światowych - przez niektórych nazywanych europejskimi wojnami cywilów
- oraz agresywnej tyranii faszystowskiej i dzikich namiętności narodowościowych
Europa stała się politycznym impotentem i znalazła się na krawędzi zapaści
gospodarczej. Warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno nie było oczywiste, czy
europejskie rolnictwo poradzi sobie z dostarczeniem minimum żywności, niezbędnej, by
uniknąć głodu. Podobnie żałośnie jawiła się przyszłość przemysłu, a największą troską
bankierów była “dolarowa przepaść": siła dolara i słabość głównych walut europejskich.
Europa Wschodnia wcielona została - niezależnie od tego, jak to się nazywało - do
sowieckiego imperium. Niemcy przestały istnieć jako całość, a mniejsze i średnie
państwa zachodnie nie były w stanie same się bronić i sprawiały wrażenie, że ich los -
zarówno w sensie politycznym jak gospodarczym - jest przesądzony.
Co więcej, kontynent przejawiał wszelkie oznaki wyczerpania kulturalnego. W ciągu
minionego tysiąclecia w Europie zdarzały się wielokrotnie okresy zastoju, od wieków też
różni prorocy głosili, że stary świat doszedł do krańca swych możliwości i że jego
społeczeństwa są w przeważającej swej części skorumpowane. I choć nieraz
obwieszczano finis Europae, to jednak w 1945 roku istniało więcej niż kiedykolwiek w
przeszłości powodów do tego, by przepowiednie te się sprawdziły.
s
Cokolwiek by jednak twierdzili różni filozofowie, narody Europy nie miały ochoty zniknąć
ze sceny historii. Jak na ironię, pierwszym zagrożeniem, które przydało rozmachu
odbudowie, było zagrożenie z zewnątrz. Stalin zadowolony był z przekształcenia
Europy Wschodniej w strefę swych wpływów, niemniej nie wiadomo, jak potoczyłyby się
losy Zachodu, gdyby nie plan Marshalla, OEEC oraz traktat brukselski, który
doprowadził do utworzenia NATO. Pomysł Stalina przenicowania Europy Wschodniej
na modłę sowiecką okazał się podwójnym błędem: nie zwiększył bezpieczeństwa
samego ZSRR, natomiast zelektryzował całą resztę kontynentu. Tak czy owak, państwa
zachodnie mogły każde z osobna odbudować swą gospodarkę, niemniej nie było
wiadomo, czy podobny efekt da współpraca wewnątrzeuropejska. Jean Monnet
stwierdził kiedyś, że “kryzysy są wielkimi federalistami", a powojenna Europa
przeżywała kryzys ciągłości swego istnienia.
Związek Radziecki najprawdopodobniej nigdy nie miał zamiaru napadać na Europę
Zachodnią, czego obawiano się wówczas najbardziej. Prawdą jednak jest, że próżnia
polityczna, jaka powstała wówczas na Zachodzie, stanowiła nieustanną zachętę dla
wschodniego supermocarstwa, z jego ogromną potęgą wojskową, kierowaną przez
człowieka pozbawionego skrupułów i rozterek. Lęk przed ZSRR był, zdaje się,
najsilniejszym bodźcem, wyzwalającym gotowość Europejczyków do współpracy - choć
nie był, oczywiście, jedynym. Kolejną przyczyną była konieczność włączenia Niemiec
Zachodnich do społeczności europejskiej, po to by uniemożliwić ponowny wybuch
wojny i zapobiec powtórzeniu się upiornych wydarzeń z lat trzydziestych i
czterdziestych.
Były to okoliczności pomyślne i dla samych Niemiec, jako najlepszy chyba sposób na
ich powrót do Europy i wejście do polityki światowej na równych prawach. Niemcy
rozumieli też -podobnie jak inni na Zachodzie -jak ogromne zalety ma jeden duży,
wspólny rynek; postępy w tym zakresie nie brały się w początkowym okresie wyłącznie
z dobrej woli czy dalekowzroczności takich ludzi, jak Robert Schumann, Henri Spaak
czy Adenauer - istniała potrzeba stworzenia pewnego ciała ponadnarodowego (choć
traktowanego podejrzliwie). Ponownie zacytujmy Jean Monneta:
Nic nie jest możliwe bez człowieka, nic nie trwa bez instytucji.
Tak więc tuż po wojnie pojawiły się pierwsze zachęty do budowy wspólnego
europejskiego domu.
Powojenna historia Europy to okres szalonego bałaganu. Często wymyka się ona
uogólnieniom, ponieważ dotyczyła nie tyle kontynentu, ile poszczególnych państw.
Rodzące się tendencje rozwojowe miały wiele cech wspólnych, istniały jednak różnice i
osobliwości lokalne: gdy jeden kraj oscylował na lewo, drugi przesuwał się na prawo;
gdy jeden wyraźnie rozkwitał, drugi przeżywał poważne trudności gospodarcze i
społeczne. Europejska współpraca posuwała się naprzód, lecz w tempie zgoła
ślimaczym, tak samo też działo się z odrodzeniem politycznym poszczególnych państw.
Rozwój gospodarczy Niemiec ruszył z miejsca po połączeniu trzech zachodnich stref
okupacyjnych, a przede wszystkim po niezwykle ważnej reformie walutowej,
przeprowadzonej w 1948 roku. Boom zachwiał się w wyniku recesji, spowodowanej
wojną koreańską, którą odczuły również inne państwa europejskie. Kryzys trwał krótko i
do roku 1960 odrodzenie niemieckiej gospodarki nie tylko że stało się faktem, lecz
wzbudziło zawiść w Europie i na całym świecie. Francja i Włochy, po niepewnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl