X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Peter Fróberg IdlingUśmiech Pol PotaSeria REPORTAŻPrzełożył Mariusz KalinowskiWołowiec 2010Droga przez krajobraz. Nie da się jechać siedemdziesiąt na godzinę, nieznając wcześniej tych zakrętów, wysadzin mrozowych, kolein. Droga nieróżni się tak bardzo od tych kambodżańskich. Prastara ścieżka, poszerzanaprzez stulecia. Pokryta asfaltem w naszych czasach. Nawierzchnia jużzniszczona, popękana. Wzrok specjalistów od inżynierii społecznej jestskierowany gdzie indziej. Mój samochód wyprodukowano w 1971.Czerwony lakier miejscami wypłowiał, w górnym lewym rogu pękniętejprzedniej szyby wyryty napis “Made in West Germany". Tamtego rokuUSA wykonały 61000 nalotów bombowych na Kambodżę. Pol Pot wtedyjeszcze nazywał się Saloth Sar, a mnie nie było na świecie. To ma byćpierwsza rozmowa. Wczesne lato, słońce stoi nisko nad świerkami. Gdytylko drzewa ustępują, rozpościerają się jasnozielone pola z głazaminarzutowymi. Tu ludzie orzą ziemię od tysiąca lat. Przychodzi mi na myśl,że to właściwa droga, bo ma więcej wspólnego ze swoimi siostrami wKambodży niż E4. Że to właściwe auto, bo zaczęło swoją służbę, zanim namapie wyrysowano Demokratyczną Kampuczę. To wszystko.Bramka jest zielona. Po obu stronach bujny żywopłot z kwitnącego bzu.Czy tego się spodziewałem? Nie miałem przecież żadnych oczekiwań.Ale chyba jednak nie tego. Nie czerwonego domku tonącego w bzach,przy takiej drodze.2.Przejście 475 metrów dzielących bramę Angkor Wat od jego centralnejświątyni zajmuje niecałe pięć minut. Wybudowane w XIII wieku wieżesymbolizują pięć świętych gór Indii. Ocean wyobraża tu potężna fosa. Adookoła, na przestrzeni wielu mil kwadratowych, rozsiane są stawy, dużejak jeziora, wykopane ręcznie. Pośród nich stoją setki wielkich świątyń.Nigdzie na świecie nie ma czegoś podobnego. Szacuje się, że kiedybudowano Angkor Wat, w mieście mieszkało koło miliona ludzi. Oznaczato największą metropolię tamtej doby. Większą niż Pekin i większą niżParyż. Sylwetka Angkor Wat zdobiła wszystkie narodowe flagi Kambodży.Powiela się ją, widzianą pod światło, w świetle poranka i wieczoru, w fotoalbumach i na widokówkach. Z całego świata ściągają turyści, żeby jązobaczyć. I niewątpliwie jej uroda zapiera dech w piersiach. Rzadziejmówi się o tym, jak tę świątynię wzniesiono. Jakim cudem tak wielewspaniałych budowli mogło powstać w tak krótkim czasie przy użyciu takprymitywnych środków. Zdaniem historyków niezbędny był do tegosystem niewolniczy. Jeden olbrzymi obóz pracy.Żonglować cyframi jest łatwo: wysokość, szerokość i czas. Ale ileludzkich istnień kosztowały te cuda architektury? Ile trzeba czasu, żebyzapomnieć o ucisku i terrorze i widzieć same monumenty? Możnaprzedstawić to po prostu, w wersji obiegowej.Wojna w Wietnamie zdestabilizowała sąsiednią neutralną Kambodżę. W1970 zamach stanu generała Lon Nola pozbawił władzy głowę państwa,księcia Sihanouka. Następnie rozpętała się wojna domowa międzyreżimem Lon Nola, wspieranym przez USA, i komunistyczną partyzantką,tak zwanymi Czerwonymi Khmerami. Gdy USA W 1975 wycofały się zWietnamu Południowego, upadł także rząd Kambodży. Władzę objęliCzerwoni Khmerzy i pod przywództwem nieznanego wcześniej Pol Potarozpoczęli niezwykle radykalną społeczną przebudowę. Krajprzechrzczono na Demokratyczną Kampuczę, a ludność miastdeportowano na wieś, do obozów pracy przymusowej. Zlikwidowanowłasność prywatną, religię i pieniądze. Celem była inspirowana myśląMao wiejska utopia. Z czasem okazało się, że Pol Pot to w istocie SalothSar, wykształcony w Paryżu były nauczyciel. W ciągu następnych trzech ipół roku, wskutek głodu i nędzy, chorób i egzekucji, zmarło co najmniej1,7 miliona ludzi, jedna piąta narodu. W grudniu 1978 DemokratycznąKampuczę zajęły wojska wietnamskie. Obalono Pol Pota i utworzono rządlojalny wobec Wietnamu. Czerwoni Khmerzy znowu podjęli wojnępartyzancką z baz pod tajską granicą. Złożyli broń ostatecznie po śmierciPol Pota, w 1998. Pierwsze demokratyczne wybory w Kambodży,zorganizowane przez ONZ, odbyły się w 1993. Tak wygląda Historia.Pol Pot gdzieś z dżungli, znikąd. Szereg z czaszek. Proste i niepojęte.To moje pierwsze wspomnienie. Wnętrze dziecięcego wózka. Dorośliidący na zewnątrz, wszyscy w jedną stronę. Niebo jest chyba szare, alemoże to sobie teraz dorabiam. Krzyczymy, oni idą, a ja niedługo mamskończyć trzy lata. Pamiętam, że mnie śmieszy, że krzyczymy kiss *. Choćniezupełnie, bo krzyczymy “Kissinger". Kissinger! Kissinger! Mor! Der!Ca! Kissinger! Kissinger! Mor! Der! Ca! Jesteśmy w Sztokholmie, jest 17kwietnia 1975. Hasło brzmi: “USA wynocha, dla nas to radocha". PhnomPenh zostało zdobyte i tutaj wszystko się zaczyna. Choć przecież jasne, żenie tu, nie w tym miejscu. Niby dlaczego miałoby zacząć się wSztokholmie? Zaczyna się w małej bibliotece ze szwedzkimi książkami wPhnom Penh. Szwedzka organizacja pomocy humanitarnej i praktykant.Gdzieś z zachodniego wybrzeża, może z Góteborga. Przynajmniej takąmelodię mają jego słowa, kiedy mówi, że ich chyba, kurwa, pojebało.Pokazuje cienką książeczkę z czarno-białym zdjęciem. Ich chyba, kurwa,pojebało, mówi, a książeczka sklejona jest pożółkłą taśmą. Tytuł“Kampuchea mellan tvd krig” [Kampucza między dwiema wojnami],wydana wiosną 1979. To bardzo entuzjastyczny reportaż z podróży poDemokratycznej Kampuczy Pol Pota. Autorzy są podani alfabetycznie.Może tylko zgodnie z tradycją, a może to hierarchia do przyjęcia dla ludzi,którzy odrzucają wszelkie hierarchie. Bo biorąc rzecz nieformalnie,porządek jest jednak inny. Pielęgniarz psychiatryczny, studentka,dziennikarka i światowej sławy pisarz. Trzy osoby koło trzydziestki, tenostatni po pięćdziesiątce. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Jedna z kobietjest zamężna z Kambodżaninem, którego spotkała kilka lat wcześniej weFrancji. To ona zna najlepiej młodych, skrajnie lewicowychintelektualistów z Kambodży. Jej mąż jest rewolucjonistą, początkoworeprezentował kraj na placówce dyplomatycznej w Berlinie Wschodnim.Kiedy ta czwórka Szwedów podróżuje przez Demokratyczną Kampuczę,on przypuszczalnie już nie żyje, zgładzony przez rewolucję, za którąwalczył. Ona o tym nie wie, pozostali Szwedzi też nie. Sądzą, że jest zbytzajęty, żeby się z nimi zobaczyć, zbyt zaabsorbowany swoimrewolucyjnym obowiązkiem.Ale cała sprawa nie zaczyna się, oczywiście, w tamtej bibliotece, odtamtego oburzonego praktykanta z Góteborga. Nie od sfatygowanejksiążki z nazwiskami w porządku alfabetycznym. Zaczyna się gdzieindziej. O ile w ogóle da się powiedzieć, że się zaczyna. Jedno wiąże się zdrugim. Powraca albo pozornie powraca. Cyrkuluje. Możemy chybapowiedzieć, że zaczyna się wraz z końcem tej historii? Możemy chybapowiedzieć, że zaczyna się z początkiem? Lub że zaczyna się ponownie,czemu nie? Albo, po prostu, że toczy się dalej?[Jak migotanie białe]Pewien strzał sześćdziesiąt lat temu.Jeden z kolegów Saloth Sara z podstawówki pamięta ten strzał do dziś.Mecz piłki nożnej przy szkole w Kompong Cham. Strzał z przewrotki.Wciąż istnieje, chociaż tak wiele innych rzeczy zniknęło. Podobno byłniezłym piłkarzem, Saloth Sar. Jeszcze nie Pol Pot, dużo wcześniej. TylkoSaloth Sar. Miał dryg do piłki, ale też słabość do francuskiej poezjiromantycznej. Paula Verlaine'a. Wiktora Hugo. I lubił grać na skrzypcach.To mu szło gorzej, mówią ci, co pamiętają. Możemy sobie wyobrazić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.