[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Projekt okładki: Igor Witkowski
Redakcja techniczna: Tomasz Witkowski (środki), Igor Witkowski (kolor)
Naświetlanie: Tyrsa
Druk: Podlaska Spółdzielnia Produkcyjno-Handlowo-Usługowa, Białystok, ul. 27 Lipca 40/3
tel,/fax (085) 675-48-02
Podziękowania:
Pragnę serdecznie podziękować osobom, bez pomocy których książka ta nie istniałaby w kształcie takim, w jakim istnieje a w szczególności:
Panom: prof. dr. hab. Markowi Demiańskiemu, dr. Krzysztofowi Godwodowi i dr Andrzejowi Marksowi za konsultacje i cenne uwagi.
Panu prof. Julianowi Auleitnerowi za życzliwe podejście i okazaną chęć pomocy.
(na przeszkodzie stanął stan zdrowia).
Panu mgr Michałowi Banasiowi za pomoc w badaniach w terenie i cenne informacje
oraz
Panom: Andrzejowi Kotarskiemu, Jackowi Ejsmondowi, Antoniemu Feldonowi, Kazimierzowi Bzowskiemu, Marcinowi Wiśniewskiemu, Bogdanowi Woszczerowiczowi, Leśniakiewiczowi, doktorowi Januszowi Miniewiczowi i Ireneuszowi Hunjowi za pomoc w uzyskaniu materiałów źródłowych a także tym wszystkim, którzy mi pomogli, a których nazwisk nie podaję.
Copyright by Igor Witkowski 1999
Wydawca: WIS, ul. Złotopolska 11/35, Warszawa
Wyłączny dystrybutor: WIS-2
Warszawa 01-112, ul. Góralska 20/21
tel/fax (0-22) 37-55-12
ISBN 83-911387-1-2
Od Autora
Sprawy opisane w tej książce dotyczą dziedziny bardzo mało znanej, nawet badania do których się odwoływałem są w środowisku naukowym prawie nieznane, o czym miałem okazje się przekonać poszukując osób, które mogłyby te prowadzone przez Niemców (stanowiące sedno książki) jakoś zaopiniować. Informacje na ten temat są bardzo rozproszone. Pomijając te nowe, ze źródeł polskich, są one również dosyć skąpe. Wymagają dopiero dokonania pewnej kompilacji i przeanalizowania. Nie było dotąd żadnego całościowego opisu tych spraw. Z tego powodu uznałem za stosowne odwołanie się również do źródeł mniej wiarygodnych dopuszczając możliwość, że przynajmniej niektóre z nich będą mogły stanowić uzupełnienie tej złożonej układanki.
Aby jednak uniknąć "bezładnego" mieszania informacji o bardzo różnej wartości postanowiłem sprawę nieco usystematyzować i określić wagę poszczególnych źródeł dzieląc je na określone kategorie. Pozwoli to z jednej strony uniknąć "dyskredytowania" źródeł poważnych przez te o nieokreślonej wadze a z drugiej można będzie uniknąć wrażenia, że źródła poważne zostały “użyte” do uwiarygodnienia tych innych Dzięki temu Czytelnikom łatwiej będzie opisywane sprawy samodzielnie zrozumieć i ocenić.
Informacje i materiały źródłowe podzieliłem na cztery następujące kategorie:
=A= - całkowicie zweryfikowane, względnie możliwe do zweryfikowania. Do grupy tej zaliczam głównie “polskie” informacje pochodzące z archiwów, publikacje naukowe, wyniki prac naukowych i wszelkie publikacje o charakterze historycznym uznawane powszechnie za wiarygodne (litery odpowiadające poszczególnym kategoriom umieściłem w części bibliograficznej).
=B= - informacje zweryfikowane głównie pośrednio - poprzez zgodność z informacjami kat. „A” lub mogące być ich logiczną konsekwencją a zarazem "spójne” - pozbawione wewnętrznych sprzeczności.
=C= - informacje niemożliwe obecnie (według mojej wiedzy) do jednoznacznego zweryfikowania. W praktyce nierzadko stanowią one mieszaninę elementów wiarygodnych z mało prawdopodobnymi lub nawet pozbawionymi sensu.
=D= - informacje o problemach (prawdopodobnie) tylko pośrednio związanych z zasadniczym, nie mające zasadniczego znaczenia z punktu widzenia jego oceny, zweryfikowane w różnym stopniu (dotyczy głównie rozdziału "Intrygujące analogie”).
Zwracam się z prośbą do wszelkich osób, które w ramach swojej pracy zawodowej zetknęły się z problematyką poruszaną w rozdziałach "Geheime Reichssache" i "Ewakuacja" o skontaktowanie się ze mną.
Z dostępnych mi źródeł wiem, iż powyższe zagadnienia badane były w ramach wielu niezależnych od siebie przedsięwzięć, nadzorowanych przez różne podmioty państwowe i gospodarcze. Szczególnie interesujące byłyby relacje byłych pracowników Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu oraz funkcjonariuszy służb specjalnych szczebla centralnego i wojewódzkiego dotyczące analiz opisanych zagadnień, prowadzonych w latach 1945- 1954 i 1967-1968. Pożądane byłoby naświetlenie roli, jaką odegrała w latach 1945-1947 Polska Misja Wojskowa w Berlinie. Posiadamy informacje, że zagadnieniami podziemnych obiektów niemieckich o przeznaczeniu zbrojeniowym zajmowali się również (w wydzielonym zakresie) pracownicy MSZ.
Ze względu na fakt, że interesujące nas materiały posiadają dzisiaj tylko i wyłącznie charakter historyczny, utraciły tym samym wszelkie znamiona tajemnicy państwowej. Wszystkie osoby skłonne podzielić się posiadanymi informacjami prosimy o kontakt telefoniczny lub listowny za pośrednictwem wydawnictwa. Zapewniamy pełną anonimowość.
Igor Witkowski
Sprawami opisanymi w tej książce interesowałem się już od dość dawna, chociaż o samych badaniach z tej dziedziny prowadzonych w III Rzeszy przez długi czas nie wiedziałem prawie nic. Wiedza moja była raczej powierzchowna, co wynikało z trudnej dostępności określonych informacji, jednak wystarczała aby w sprzyjającej sytuacji, która miała zaistnieć, mieć jakiś "punkt zaczepienia" do prowadzenia „głębszych” prac. Mogłem później przynajmniej z pewnym prawdopodobieństwem określić o jaką dziedzinę chodzi, dziedzinę, która większości naukowców, z którymi próbowałem później nawiązać kontakt była zupełnie nieznana.
Jednocześnie od dłuższego czasu (od wielu lat) otrzymywałem niejednoznaczne informacje dotyczące czegoś, czym miałem zająć się później. Najwyraźniej miało to być coś poważnego. Informację stosunkowo precyzyjną otrzymałem dopiero latem 1997 roku. Jak się później okazało, miało to być właśnie to, o czym jest ta książka. Wtedy wiedziałem dokładnie tylko tyle, że chodzi o prace prowadzone w czasie wojny w podanym mi miejscu, temat tych prac jednak tylko mi zasugerowano. Sugestią tą jednak się specjalnie nie przejąłem, gdyż (niesłusznie) wydała mi się zbyt fantastyczna i niesamowita. Całość budziła moje ogromne zdziwienie, gdyż wiedza na temat „prac prowadzonych przez Niemców w tym miejscu", jaką rozporządzałem była dokładnie żadna.
Kilka dni po tym zgłosiła się do mnie osoba, która zwróciła uwagę na pewien szczegół podany w jednej z moich książek i chciała na ten temat ze mną porozmawiać licząc na to, że mogę wiedzieć coś więcej. Dopiero po kilku spotkaniach okazało się, że jest to historyk-archiwista analizujący (bezskutecznie) informacje dotyczące nieznanych dotychczas niemieckich prac prowadzonych w miejscu jak wyżej. Jak podał, w trakcie niedawnych badań historycznych natrafiono na nieznane (niedostępne) dotychczas materiały archiwalne naszego wywiadu z pierwszych lat powojennych opisujące - jak zeznał jeden z przesłuchiwanych - „najtajniejszy program badawczy prowadzony w III Rzeszy”. Już pierwsze szcząt-
kowe informacje były na tyle wymowne, że dalsze zdobywanie informacji potraktowano z bezprecedensowym priorytetem i poza wszelkimi schematami - prowadzeniem przesłuchań zajmował się wyłącznie specjalnie wybrany oficer, spisujący protokoły bez tłumacza i maszynistki, przesyłający je poza wszelkimi "normalnymi" kanałami bezpośrednio na ręce prezydenta Bieruta. Jedyne złapane osoby były jednak wojskowymi - byli oni odpowiedzialni za ewakuację urządzenia i „całej reszty” (będzie o nich mowa w rozdziale dotyczącym ewakuacji), którzy w zawierusze ostatnich dni wojny nie zdołali w porę sami uciec, wszelkie inne „ślady” Niemcy zdążyli dokładnie zatrzeć. Osoby te nie wiedziały jednak wszystkiego i - przede wszystkim - nie mając żadnych naukowych kwalifikacji, nie potrafiły w żaden sposób zinterpretować podawanych przez siebie niesamowitych opisów. Opisywano jakieś przerażające (groźne) urządzenie nazywane "dzwonem”, emitujące dziwną poświatę, pochłaniające duże ilości energii itp., które jednak nie przypominało czegokolwiek znanego - broni, czy czegoś innego. Pomimo więc posiadania niemałej ilości informacji były one całkowicie bezużyteczne zarówno dla analityków wywiadu na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych jak i dla współczesnych historyków, tym bardziej, że pewne aspekty działania zupełnie nie pasowały do naszej wiedzy. Po wojnie wszelkie dokumenty trafiły (nadal ściśle tajne, więc prawie nikt o nich nie zdążył się dowiedzieć) do archiwum. "Odgrzebane” kilka lat temu nadal jednak były de facto „martwe”. Żadna z osób zaangażowanych do współpracy (wojskowi, naukowcy...) nie potrafiła się w jakikolwiek sposób do nich ustosunkować, nadal kompletnie nie było wiadomo o co tak naprawdę w tych niemieckich badaniach chodziło, ani dlaczego były prowadzone w takiej tajemnicy.
Upór, ciekawość (i, jak sam twierdzi - intuicja) osoby kierującej współczesnymi próbami zrozumienia niemieckiej zagadki, skierowały ją w końcu do mnie. Przedstawiono mi sprawę tak jak opisałem to powyżej, podając przy tym znamienne szczegóły techniczne i podstawowe cechy urządzenia.
Opis był wprawdzie "dziwny” i zrobił na mnie siłą rzeczy duże wrażenie ale nie zajęło mi wiele czasu, aby domyślić się o co w tym wszystkim może chodzić i jak zabrać się do poważnej analizy. Stałem się więc konsultantem...
Najpiękniejszym uczuciem, jakie możemy przeżyć, jest odczucie tajemnicy. To ono jest źródłem autentycznej sztuki-prawdziwej nauki. Ten, kto nigdy nie odczul tej emocji, kto tego nigdy nie spróbował, jest dla mnie jak umarły. Jego oczy są zamknięte
Albert Einstein
Poniżej przedstawiam podstawowe i najistotniejsze informacje dotyczące budowy omawianego urządzenia, jego działania i samego programu badawczego. W tej części (aż do „analizy”) pochodzą one wyłącznie ze wspomnianych wcześniej materiałów archiwalnych. Potraktujmy to jako wstępne przedstawienie tematu, poszczególne kwestie beda dalej rozwijane tak, jak rozwijały się poszukiwania i badania, w których miałem możność uczestniczyć. Jednak jeszcze zanim do tego przejdę chciałbym zacytować pewna wypowiedź, mogąca pełnić rolę motta dla tego rozdziału i całej książki. Chodzi o opinię generała Hugh Knerra, zastępcy dowódcy amerykańskich sił w Europie do spraw administracji, jaką sformułował on w liście do innego dowódcy amerykańskiego - generała Carla Spatza w marcu 1945 roku (cytat pochodzi z internetu):
„ Przejęcie niemieckiego establishmentu naukowego i przemysłowego ujawniło fakt, że jesteśłrjy alarmująco zacofani w wielu dziedzinach badań, jeśli nie wykorzystamy okazji do zaprzęgnięcia aparatu i umysłów, które to rozwinęły pozostaniemy wiele lat w tyle realizując jednocześnie prace, które już zostały zrealizowane Próbując ocenić tą opinię z perspektywy czasu (a pochodzi ona niejako z pierwszej ręki, od jednej z najlepiej zorientowanych osób) musimy dostrzec niejako obie strony medalu: były wprawdzie dziedziny, w których nauka niemiecka pozostawała mniej czy bardziej w tyle (np. technika jądrowa), nie były to jednak duże opóźnienia. Z drugiej jednak strony były i przypadki, gdy wyprzedzenie niemieckie było wprost kolosalne. Nie ma potrzeby wymieniać szczegółowo wszystkich osiągnięć, gdyż w dużej części poświęcone im zostały dwa poprzednie tomy „ Supertajnych broni ”, doskonałymi przykładami są chociażby rakiety balistyczne (nie tylko V-2!), broń chemiczna, czy okręty podwodne typu XXI.
Wszystkie te spektakularne osiągnięcia bledną jednak w obliczu badań opisanych w tej książce, które z nienaturalnych przyczyn zostały gwałtownie przerwane w 1945 roku i okryte kurtyna tajemnicy, a które mogły być nawet bardziej zaawansowane niż te same badania prowadzone w różnych krajach obecnie. Mamy tu więc do czynienia z wyprzedzeniem nie o 10 - 20 lat jak w przypadku V-2, ale o około pół wieku! Nawiasem mówiąc tylko poprzez odniesienie do prac współczesnych możliwe było dokonanie wartościowej analizy tych prowadzonych w czasie wojny.
Przejdźmy jednak w końcu do ich opisu...
Jak już wspomniałem, gros poniższych informacji uzyskano w toku przesłuchań Niemców ujętych tuż po wojnie, a realizujących różne etapy ewakuacji (przede wszystkim Rudolfa Schustera i Jakoba Sporrenberga). Postaciom tym poświęciłem więcej miejsca w rozdziale dotyczącym ewakuacji.
Na wstępie należy zwrócić uwagę na znamienny fakt, odzwierciedlający niezwykłe znaczenie tego programu badawczego, jakim było jego umiejscowienie w istniejących strukturach organizacyjnych. Prace te realizowano nie tylko poza strukturą Ministerstwa Uzbrojenia i Amunicji A. Speera czy Rady Badań Naukowych Rzeszy (i poza wiedzą osób tymi instytucjami kierujących, z wyjątkiem W. Gerlacha) ale nawet poza strukturą VII Urzędu Głównego Urz. Bezpieczeństwa Rzeszy - RSHA, co jest niezwykłe, zważywszy że to SS kierowała badaniami a VII Urząd formalnie miał wyłączność na kierowanie badaniami naukowymi. Cały program organizacyjnie podlegał specjalnej komórce wydzielonej z Dowództwa Waffen SS. Trudno stwierdzić, czym taki wybór był spowodowany. Wydaje się, że z jednej strony ułatwiało to zachowanie tajemnicy na szczeblu centrali (RSHA) a z drugiej umożliwiało stosowanie „specjalnej procedury” ochrony tajemnicy w terenie - w miejscach faktycznego prowadzenia prac. Ta „specjalna procedura” polegała głównie na fizycznej ochronie danych miejsc przez duże ilości starannie wyselekcjonowanych żołnierzy a z drugiej strony na likwidowaniu bez wahania wszystkich osób, które cokolwiek wiedziały a nie były już niezbędne. Oba te cele było znacznie łatwiej zrealizować w oparciu o Waffen SS niż o urzędniczo - paranaukowy Urząd VII. Bardziej szczegółowo koordynacją działań zajmowała się specjalna komórka oznaczona literami F.E.P. pod kierownictwem niejakiego Mazuwa. Poniżej podaję podstawowe informacje na jego temat:
Emil Mazuw
Ostatni stopień: SS ~ Obergruppenführer (jeden z czterech stopni generalskich SS, odpowiadający naszemu stopniowi generała broni).
Oficer służby bezpieczeństwa SS (SD) kierował jednym z obwodów organizacyjnych SS (12, Oberabschnitt „Nord”).15 Był również szefem komórki F.E.P. (For-
schungen, Entwicklungen, Patente), kontrolującej m.in. zaawansowane technicznie projekty badawcze. Komórka ta funkcjonowała w ramach Urzędu Uzbrojenia 5S. podległego Waffen SS.
Informacje, do jakich miałem dostęp dotyczą badań prowadzonych w okresie listopad 1944 - kwiecień 1945, jednak wiadomo, że były one wynikiem szeroko zakrojonych działań realizowanych wcześniej i zapoczątkowane zostały jeszcze przed wojną. Do tego jednak przejdę dalej.
Przystąpmy zatem do opisu samego urządzenia i jego działania. Ów tajemniczy „dzwon ” (die Glocke) był urządzeniem mechanicznie stosunkowo prostym (choć niezwykle „trudnym” technologicznie) a pomimo tego, paradoksalnie, objawiającym swe działanie w sposób na tyle niezwykły, że przez dziesięciolecia uniemożliwiało to jego naukową interpretację w oparciu o wiedzę powszechnie dostępną. Swoją nazwę zawdzięczał wyglądowi zewnętrznemu.
Z zewnątrz widoczna była jedynie obudowa oraz masywna, okrągła podstawa, swego rodzaju „postument” wykonany z ciężkiego metalu - prawdopodobnie z ołowiu. Jego średnicę oceniono na około dwa metry. Obudowa natomiast miała średnicę nieco mniejszą (ok. 1,5 - 1,8 m). W dolnej i środkowej części miała kształt cylindra, na górze cylinder przechodził w półsferyczną kopułę o promieniu równym promieniowi cylindra. Na samym „szczycie” znajdował się pręt, hak czy końcówka z metalu, do której doprowadzony był od góry gruby przewód elektryczny, prawdopodobnie jednoimienny (końcówka nie była izolowana, jedyną izolację stanowiła sama obudowa wykonana z materiału ceramicznego, podobnego do tego, z którego wykonuje się izolatory wysokiego napięcia, jej wysokość wynosiła ok. 2 - 2,5 metra). Tak więc, jak widać na pierwszy rzut oka, z zewnątrz urządzenie faktycznie łudząco przypominało duży dzwon.
Cóż natomiast kryło się wewnątrz tego monstrum? Chociaż nie wikmy wszystkiego - pewne szczegóły nie są znane, to z całą pewnością wiemy o elementach podstawowych. Większość miejsca wewnątrz obudowy zajmował bowiem szczególnego rodzaju, bardzo masywny wirnik (w dalszej części - w „analizie”, w której odwołuję się do poszczególnych cech urządzenia charakter obudowy określiłem ako „cecha a” a istotę budowy wirnika jako „cecha b”). Zasadniczą częścią wirnika były dwa bardzo masywne spłaszczone cylindry, względnie dyski, które w trakcie pracy wirowano współosiowo w przeciwnych kierunkach z bardzo dużymi prędkościami. Oba dyski umieszczone były blisko siebie. Były one wykonane z jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego metalu, czy stopu o srebrnym połysku...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Wątki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- meggilou.xlx.pl
Ilona Domaga 322 a, studia, III rok, wyklady
Igor Nowikow - Rzeka Czasu, Książki, 1 - książki, książki 2, 14 - książki
Igor Marjanovic - An Architecture Student's Handbook, ARCHITEKTURA, Architektura
Igor Marjanovi - An Architecture Students Handbook, ARCHITEKTURA, Architektura
Igor Rydzanicz - Zapis konstrukcji - Zadania, AGH IMIR, semestr1, Zapis Konstrukcji
Igor T. Miecik - 1457 do Czyty. Reportaże z Rosji, EBOOK, Biografie, Wspomnienia, Literatura faktu
Imiona czartowskie, WIEDZA -ciekawostki i hipotezy