[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Ian R. MacLeodPODRÓŻEPIEŚŃ CZASUJourneys. Song of TimePRZEŁOŻYŁ GRZEGORZ KOMERSKISpis treściStrona tytułowaSpis treściPODRÓŻEOPOWIEŚĆ MŁYNARZADBAJ O SIEBIEBUNT ANGLIKÓWZWIEŃCZENIEŻYWIOŁYWAINWRIGHTOWIE NA WAKACJACHDYWAN Z HOBÓWO SPOTKANIACH Z INNYMI WYSPAMIDRUGA PODRÓŻ KRÓLAPIEŚŃ CZASUPODRÓŻEOPOWIEŚĆ MŁYNARZANa Burlish Hill pozostały już tylko ruiny, nierówny kamienny krąg. Trakt, który przedtem wił się pod góręz leżącej w dolinie wioski Stagsby, stał się zaledwie wgłębieniem wśród traw, a skrzydeł wiatraka,niegdyś się tu obracającego, nie pamiętał już nikt. Czas pobiegł naprzód, unosząc ze sobą życie. Pozostałtylko wiatr.Dawniej Westoverowie byli młynarzami. Należeli do swego młyna tak samo, jak on do nich, aBurlish Hill tak mocno kojarzyło się wszystkim z ich profesją, że słowa „młyn” i „wzgórze” zlały się wlokalnym dialekcie w jedno. Młyn stał się wzgórzem, wzgórze młynem, a jeden czy drugi Westover, synlub ojciec, sprawował nadzór nad jego obracającymi się skrzydłami i żaden z mieszkańców Stagsby czyrobotników pracujących na okolicznych farmach i gospodarstwach nie potrzebował wiedzieć nic więcej.Sam wiatrak, z czterema pochyłymi żebrowanymi ścianami z desek bielonych wapnem i pogodą, dopókinie stały się niemal bielsze od skrzydeł, należał do typu zwanego koźlakiem. Jego konstrukcja zostałaosadzona na słupie, który stanowił oś, umożliwiającą obracanie całości w tę stronę, z której wiałynajbardziej korzystne wiatry. Co prawda, w Alford zbudowano wiatrak wieżowy, a w Lough i Screambypracowały młyny wodne, ale Burlish, stojący na Burlish Hill od dawna, dobrze służył swemu celowi. Winnych okolicach można było niekiedy otrzymać lepsze ceny, ale równoważyły je koszta dłuższej podróży,myta, jakie należało uiszczać po drodze, oraz to, że Stagsby to Stagsby, a Westoverowie pracowali wswym fachu od niepamiętnych czasów. Pokolenie za pokoleniem, młynarze cementowali ten związek,biorąc za żony córki farmerów, którzy wjeżdżali wozami na Burlish Hill, podczas gdy ci synowie, którzyżony nie znaleźli, podejmowali pracę na kilku z wielu tysięcy akrów, na jakie spoglądał wiatrak.Wszyscy oni rodzili się bladymi mężczyznami o piaskowych włosach, tęgich ramionach i bliskoosadzonych oczach, które – będąc niemal przezroczystymi – jakby nosiły w sobie część górującego nadich domem nieba. Wcześnie łysieli – niektórzy żartowali, że to wiatry porywają im włosy – ciężkopracowali i w charakterystyczny sposób oszczędzali oddech, mówili niewiele, poświęcając energię napracę.***Chociaż, żeby się tego dowiedzieć, musiał przeżyć niemal całe swoje życie, Nathan Westover byłostatnim z młynarzy na Burlish Hill. Dorastając, nigdy nawet nie pomyślał, że cokolwiek może się tuzmienić.Niekończące się zgrzytanie, mamrotanie obracającego się wiatraka nie opuszczało go ani na chwilę,wrosło głęboko w jego kości.Kazano mu obserwować grożący awarią element mechanizmu.– Zobacz, jak ten blok osiada, a ta metalowa obręcz ledwie utrzymuje go na miejscu... – tłumaczyłamu matka, która często zajmowała się drobniejszymi naprawami młyna. – Pracował dłużej, niż pamiętamja sama czy twój ojciec, lecz teraz jego życie dobiega końca...Blok drgnął, mąka syknęła, wiatrak zahurgotał, a mała rolka obróciła się dziwnie rwanym ruchem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl