[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Peter Fróberg Idling urodził się w 1972 roku. Pracował jako dziennikarz, a
następnie radca prawny dla organizacji humanitarnej w Kambodży. Tam
zrodził się pomysł jego pierwszej książki - Uśmiechu Pol Pota - która
ukazała się w 2006 roku. Rok później Idling jako jedyny pisarz został
nominowany do nagrody dziennika “Dagens Nyheter" za osiągnięcia w
dziedzinie kultury.
Regularnie publikuje w najważniejszych szwedzkich
gazetach: “Dagens Nyheter", “Tidningen Vi", “Upsala Nya Tidning".
Obecnie pracuje nad swoją pierwszą powieścią.
Uśmiech Pol Pota
Seria REPORTAŻ
Przełożył Mariusz Kalinowski
Wołowiec 2010
Tytuł oryginału szwedzkiego POL POTS LEENDE: OM EN SVENSK
RESA GENOM RÓDA KHMERERNAS KAMBODJA
Copyright © for the Polish edition by WYDAWNICTWO CZARNE, 2010
zapewniam was, to pradwa
L.M.Raattamaa, z tomiku Przemoc polityczna
Droga przez krajobraz. Nie da się jechać siedemdziesiąt na godzinę, nie
znając wcześniej tych zakrętów, wysadzin mrozowych, kolein. Droga nie
różni się tak bardzo od tych kambodżańskich. Prastara ścieżka, poszerzana
przez stulecia. Pokryta asfaltem w naszych czasach. Nawierzchnia już
zniszczona, popękana. Wzrok specjalistów od inżynierii społecznej jest
skierowany gdzie indziej. Mój samochód wyprodukowano w 1971.
Czerwony lakier miejscami wypłowiał, w górnym lewym rogu pękniętej
przedniej szyby wyryty napis “Made in West Germany". Tamtego roku
USA wykonały 61000 nalotów bombowych na Kambodżę. Pol Pot wtedy
jeszcze nazywał się Saloth Sar, a mnie nie było na świecie. To ma być
pierwsza rozmowa.
Wczesne lato, słońce stoi nisko nad świerkami. Gdy
tylko drzewa ustępują, rozpościerają się jasnozielone pola z głazami
narzutowymi. Tu ludzie orzą ziemię od tysiąca lat. Przychodzi mi na myśl,
że to właściwa droga, bo ma więcej wspólnego ze swoimi siostrami w
Kambodży niż E4. Że to właściwe auto, bo zaczęło swoją służbę, zanim na
mapie wyrysowano Demokratyczną Kampuczę. To wszystko.
Bramka jest zielona. Po obu stronach bujny żywopłot z kwitnącego bzu.
Czy tego się spodziewałem? Nie miałem przecież żadnych oczekiwań.
Ale chyba jednak nie tego. Nie czerwonego domku tonącego w bzach,
przy takiej drodze.
2.
Przejście 475 metrów dzielących bramę Angkor Wat od jego centralnej
świątyni zajmuje niecałe pięć minut. Wybudowane w XIII wieku wieże
symbolizują pięć świętych gór Indii. Ocean wyobraża tu potężna fosa. A
dookoła, na przestrzeni wielu mil kwadratowych, rozsiane są stawy, duże
jak jeziora, wykopane ręcznie. Pośród nich stoją setki wielkich świątyń.
Nigdzie na świecie nie ma czegoś podobnego. Szacuje się, że kiedy
budowano Angkor Wat, w mieście mieszkało koło miliona ludzi. Oznacza
to największą metropolię tamtej doby. Większą niż Pekin i większą niż
Paryż. Sylwetka Angkor Wat zdobiła wszystkie narodowe flagi
Kambodży. Powiela się ją, widzianą pod światło, w świetle poranka i
wieczoru, w foto albumach i na widokówkach. Z całego świata ściągają
turyści, żeby ją zobaczyć. I niewątpliwie jej uroda zapiera dech w
piersiach. Rzadziej mówi się o tym, jak tę świątynię wzniesiono. Jakim
cudem tak wiele wspaniałych budowli mogło powstać w tak krótkim
czasie przy użyciu tak prymitywnych środków. Zdaniem historyków
niezbędny był do tego system niewolniczy. Jeden olbrzymi obóz pracy.
Żonglować cyframi jest łatwo: wysokość, szerokość i czas. Ale ile
ludzkich istnień kosztowały te cuda architektury? Ile trzeba czasu, żeby
zapomnieć o ucisku i terrorze i widzieć same monumenty? Można
przedstawić to po prostu, w wersji obiegowej.
Wojna w Wietnamie zdestabilizowała sąsiednią neutralną Kambodżę. W
1970 zamach stanu generała Lon Nola pozbawił władzy głowę państwa,
księcia Sihanouka. Następnie rozpętała się wojna domowa między
reżimem Lon Nola, wspieranym przez USA, i komunistyczną partyzantką,
tak zwanymi Czerwonymi Khmerami. Gdy USA W 1975 wycofały się z
Wietnamu Południowego, upadł także rząd Kambodży. Władzę objęli
Czerwoni Khmerzy i pod przywództwem nieznanego wcześniej Pol Pota
rozpoczęli niezwykle radykalną społeczną przebudowę. Kraj
przechrzczono na Demokratyczną Kampuczę, a ludność miast
deportowano na wieś, do obozów pracy przymusowej. Zlikwidowano
własność prywatną, religię i pieniądze. Celem była inspirowana myślą
Mao wiejska utopia. Z czasem okazało się, że Pol Pot to w istocie Saloth
Sar, wykształcony w Paryżu były nauczyciel. W ciągu następnych trzech i
pół roku, wskutek głodu i nędzy, chorób i egzekucji, zmarło co najmniej
1,7 miliona ludzi, jedna piąta narodu. W grudniu 1978 Demokratyczną
Kampuczę zajęły wojska wietnamskie. Obalono Pol Pota i utworzono rząd
lojalny wobec Wietnamu. Czerwoni Khmerzy znowu podjęli wojnę
partyzancką z baz pod tajską granicą. Złożyli broń ostatecznie po śmierci
Pol Pota, w 1998. Pierwsze demokratyczne wybory w Kambodży,
zorganizowane przez ONZ, odbyły się w 1993. Tak wygląda Historia.
Pol Pot gdzieś z dżungli, znikąd. Szereg z czaszek. Proste i niepojęte.
To moje pierwsze wspomnienie. Wnętrze dziecięcego wózka. Dorośli
idący na zewnątrz, wszyscy w jedną stronę. Niebo jest chyba szare, ale
może to sobie teraz dorabiam. Krzyczymy, oni idą, a ja niedługo mam
skończyć trzy lata. Pamiętam, że mnie śmieszy, że krzyczymy kiss *. Choć
niezupełnie, bo krzyczymy “Kissinger". Kissinger! Kissinger! Mor! Der!
Ca! Kissinger! Kissinger! Mor! Der! Ca! Jesteśmy w Sztokholmie, jest 17
kwietnia 1975. Hasło brzmi: “USA wynocha, dla nas to radocha". Phnom
Penh zostało zdobyte i tutaj wszystko się zaczyna.
Choć przecież jasne,
że nie tu, nie w tym miejscu. Niby dlaczego miałoby zacząć się w
Sztokholmie? Zaczyna się w małej bibliotece ze szwedzkimi książkami w
Phnom Penh. Szwedzka organizacja pomocy humanitarnej i praktykant.
Gdzieś z zachodniego wybrzeża, może z Góteborga. Przynajmniej taką
melodię mają jego słowa, kiedy mówi, że ich chyba, kurwa, pojebało.
Pokazuje cienką książeczkę z czarno-białym zdjęciem. Ich chyba, kurwa,
pojebało, mówi, a książeczka sklejona jest pożółkłą taśmą. Tytuł
“Kampuchea mellan tvd krig” [Kampucza między dwiema wojnami],
wydana wiosną 1979. To bardzo entuzjastyczny reportaż z podróży po
Demokratycznej Kampuczy Pol Pota. Autorzy są podani alfabetycznie.
Może tylko zgodnie z tradycją, a może to hierarchia do przyjęcia dla ludzi,
którzy odrzucają wszelkie hierarchie.
Bo biorąc rzecz nieformalnie,
porządek jest jednak inny. Pielęgniarz psychiatryczny, studentka,
dziennikarka i światowej sławy pisarz. Trzy osoby koło trzydziestki, ten
ostatni po pięćdziesiątce. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Jedna z kobiet
jest zamężna z Kambodżaninem, którego spotkała kilka lat wcześniej we
Francji. To ona zna najlepiej młodych, skrajnie lewicowych
intelektualistów z Kambodży. Jej mąż jest rewolucjonistą, początkowo
reprezentował kraj na placówce dyplomatycznej w Berlinie Wschodnim.
Kiedy ta czwórka Szwedów podróżuje przez Demokratyczną Kampuczę,
on przypuszczalnie już nie żyje, zgładzony przez rewolucję, za którą
walczył. Ona o tym nie wie, pozostali Szwedzi też nie. Sądzą, że jest zbyt
zajęty, żeby się z nimi zobaczyć, zbyt zaabsorbowany swoim
rewolucyjnym obowiązkiem.
Ale cała sprawa nie zaczyna się, oczywiście, w tamtej bibliotece, od
tamtego oburzonego praktykanta z Góteborga. Nie od sfatygowanej
książki z nazwiskami w porządku alfabetycznym. Zaczyna się gdzie
indziej. O ile w ogóle da się powiedzieć, że się zaczyna. Jedno wiąże się z
drugim. Powraca albo pozornie powraca. Cyrkuluje. Możemy chyba
powiedzieć, że zaczyna się wraz z końcem tej historii? Możemy chyba
powiedzieć, że zaczyna się z początkiem? Lub że zaczyna się ponownie,
czemu nie? Albo, po prostu, że toczy się dalej?
[Jak migotanie białe]
Pewien strzał sześćdziesiąt lat temu.
Jeden z kolegów Saloth Sara z podstawówki pamięta ten strzał do dziś.
Mecz piłki nożnej przy szkole w Kompong Cham. Strzał z przewrotki.
Wciąż istnieje, chociaż tak wiele innych rzeczy zniknęło. Podobno był
niezłym piłkarzem, Saloth Sar. Jeszcze nie Pol Pot, dużo wcześniej. Tylko
Saloth Sar. Miał dryg do piłki, ale też słabość do francuskiej poezji
romantycznej. Paula Verlaine'a. Wiktora Hugo. I lubił grać na skrzypcach.
To mu szło gorzej, mówią ci, co pamiętają. Możemy sobie wyobrazić
ciężką, brązową, skórzaną piłkę. Może jakieś dośrodkowanie. Jak on,
odwrócony plecami do bramki, skacze, nożycuje nogami, leżąc niemal
poziomo w powietrzu. Trafia piłkę i mocno posyła ją w bramkę. Kto stał
na bramce? Nikt już nie pamięta. Może Lon Non, młodszy brat
późniejszego puczysty Lon Nola i najbliższy przyjaciel Saloth Sara?
Albo może Khieu Samphan, który później został prezydentem
Demokratycznej Kampuczy? Syn sędziego był przecież kujonem, do tego
parę lat młodszy. Chyba niewiele byłoby z niego pożytku, gdyby grał w
polu?
Ten strzał z przewrotki ludzie pamiętają, tam, na boisku, w stolicy
prowincji. Trzydzieści lat później Saloth Sar miał zatwierdzić wyrok
śmierci na Lon Nona. Jeśli nie wcześniej, to właśnie wtedy grali w
przeciwnych drużynach. Czy zanim wydał zgodę na egzekucję, pomyślał
trochę o czasach, gdy byli nierozłączni? Kiedy kopali piłkę albo kąpali się
razem w Mekongu? Czy rewolucyjne seanse samokrytyki całkiem
wykorzeniły jego sentymenty? Strzał z przewrotki, bramka. Czarujący
Saloth Sar. Uśmiechnięty. Jak chyba każdy strzelec bramki.
6.
Na okładce tej posklejanej taśmą książki jest czarno-białe zdjęcie. Ludzie
niosący ziemię na wysokim brzegu rzeki. Plecione kosze, niektórzy w
czarnych ubraniach. Dwoje młodych, umieszczonych w centrum kadru, z
lekkim uśmiechem spotyka spojrzenie patrzącego. Z tyłu okładki widzimy
szwedzką delegację, ustawioną przed Angkor Wat. Jest sierpień,
pochmurnie i ciepło. Są w koszulach z krótkimi rękawami i sandałach. Ich
ubrania wyglądają nader skromnie. Czy to świadomy wybór? Po prawej
stronie stoi Hedda Ekerwald. Uśmiecha się słabo, trochę tak jakby fotograf
zwlekał niepotrzebnie, a jej uśmiech powoli wygasał. Dalej Gunnar
Bergstróm, przewodniczący, poważny, z rękami założonymi na piersi, w
kupionej w Chinach maoistowskiej czapce z daszkiem. Potem Marita
Wikander, uśmiechnięta, z przeciwdeszczową kurtką w rękach. W końcu,
po lewej stronie, Jan Myrdal, chyba w czarnych półbutach. On też wygląda
wesoło, wystrojony prawie jak chłopiec, z plecakiem i okazałym
zegarkiem na ręce. Trawa, w której stoją, jest niska, szerokolistna.
Pięćdziesiąt metrów dalej potężne wieże Angkor Wat. Samotna palma
cukrowa wyciąga swoją pierzastą koronę ku szaremu niebu. Rośnie przy
schodach przed jednym z wejść w świątynnym murze. Pochyla się lekko w
prawo. Jeżeli jeszcze tam stoi, można by łatwo znaleźć miejsce, w którym
zrobiono zdjęcie. Jeżeli miejsce jest to samo, czy widać dziś to, co oni
wtedy widzieli?
7.
Dnia 15 maja 1975, niecały miesiąc po zajęciu Phnom Penh przez
Czerwonych Khmerów, Per Olov Enquist pisze w “Expressen":

Przez długie lata zachodni imperializm gwałcił azjatycki kraj, pozbawił
życia prawie milion ludzi, zamienił piękne kambodżańskie miasto,
centrum dawnej kultury, w getto, w dom publiczny. Ale lud powstał,
oswobodził się, wyrzucił intruzów, uznał, że jego piękne miasto musi
odzyskać twarz. Wtedy dom opróżniono i wzięto się do sprzątania.
Zaczęto szorować podłogi i ściany, aby ludzie nie żyli tu w poniżeniu,
tylko w spokoju i godnie. A na Zachodzie leją się krokodyle łzy. Dom
publiczny jest opróżniony, trwa sprzątanie. Jedynie alfonsi mogą nad tym
ubolewać. Jednak to nam pokazuje, że walka nie jest historycznym
monumentem, martwym pomnikiem; ona trwa". Walka, która toczy się
dalej. Zapamiętajmy to.
8.ŁOPATA TO TWOJE PIÓRO, POLE RYŻOWE TO TWÓJ PAPIER!
9.
Za każdym razem kiedy słucham tej radiodepeszy z 18 kwietnia 1975, jest
tak samo. Rzeczowy głos dziennikarza agencji TT, nienaganna dykcja,
bezczas w eterze. Puszczam to jeszcze raz.

Cisza wokół stolicy
Kambodży, Phnom Penh, jest teraz praktycznie totalna. Nie działają żadne
środki komunikacji. Radio Frontu Narodowego podało dziś tylko, że
zdobyto drugie co do wielkości miasto Kambodży, Battambang, oraz
osiem mniejszych miast". To tak jakby się stało nad granicą i patrzyło na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl