[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sonya Dorman.Id�cie, id�cie, wo�a� ptak.t�um. Ewa Joss-WichmanMotto:Id�cie, id�cie, wola� ptak: r�d ludzkiNie mo�e znie�� zbyt wiele rzeczywisto�ci.T. S. Eliot,Spalony NortonUcieka�a, wstrzymuj�c krzyk za poplamionymi z�bami, pomimo g�os�w nawo�uj�cych j�z ka�dego zau�ka i zza ka�dej, b�yszcz�cej fasady. Twarze w wybitych szybach sta�y si� mozaik�wykrzywiaj�cych si� na ni� grymas�w, gdy bieg�a, wci�� nie wypuszczaj�c krzyku spomi�dzyz�b�w, zdecydowana nie wypu�ci� go z gard�a. Bola�y j� pi�ty od klapania w betonow�nawierzchni� autostrady, od przeskakiwania p�kni�� i dziur w drodze, po kt�rej kiedy� odbywa�si� najbardziej nasilony ruch w ca�ym kraju.� Och, nie, nie � szlocha�a w biegu.Pn�cza z�apa�y j� za kostki, panicznymi ruchami oderwa�a je od siebie i bieg�a dalej.Na poboczu pojawi�y si� mo�liwo�ci schronienia, wej�cia do lepianek, podziemnych nor.Raz co� sfrun�o na d� i wyl�dowa�o niedaleko od niej, kiwaj�c zapraszaj�co, ale zatrzasn�az�by na k��bi�cym si� w gardle krzyku i spojrza�a prosto przed siebie, wzd�u� pop�kanejnawierzchni drogi, na zbyt du�e promenady ci�gn�ce si� po obydwu stronach drogi. B�dzie dalejpod��a� t� oczywist� �cie�k�, boj�c si� przekroczy� punkt, za kt�rym ju� nie znajdzie pomocy.� Tutaj, kurczaczku, tutaj � zawo�a�a stara kobieta, machaj�c do niej, u�miechaj�c si�i oferuj�c jej kryj�wk�, przypuszczalnie za cen� swojej sk�ry, by�a przecie� jeszcze m�odai pulchna.� Nie, nie, nie � wydysza�a w biegu. Bo mia�a dopiero trzydzie�ci lat, by�a jedyna w swoimrodzaju, i cho� by� zjedzonym jest w porz�dku, bo ludzie musz� przetrwa�, to umiera� jeststrasznie. Po prostu nie chcia�a umiera�. Nie teraz, uciekaj�c przed �mierci�, ani nigdy, nawetkiedy przyjdzie na ni� jej nieuchronny czas. Teraz obchodzi�a j� tylko chwila obecna,a przysz�o�� musi sama si� o siebie zatroszczy�. Nawet teraz, podczas biegu, zaczyna�a dr�e�my�l�c o przysz�o�ci, jak gdyby tu i teraz nie by�o wystarczaj�co okrutne.Pomy�l o tym, odezwa�a si� sama do siebie, z ogromn� zadyszk�, skacz�c nad p�kni�ciempowsta�ym w miejscu, gdzie biegn�ca na po�udnie przecznica oderwa�a si� od g��wnej drogi.Pomy�l o tym, nalega�a, nie maj�c ju� tchu w piersiach, ale nie mog�c powstrzyma� w�asnychmy�li, kt�re galopowa�y pr�dzej od jej zm�czonych n�g.Mam tylko trzydzie�ci lat, jestem jedyna w swoim rodzaju, nie ma na ca�ym �wiecie,w ca�ym wszech�wiecie kogo�, kto by�by mn�, z moimi wspomnieniami:MIGAWKA # 1Pada� �nieg. Sta�a w rozpadaj�cych si� drzwiach, otulona na zim� futrzanymi nogawicamii czeka�a na Marna. Mieli zapolowa� na jakie� zwierz�, aby ugotowa� gulasz. Widzia�a wszystkojakby w negatywie, o�wietlone przez �wiat�o ksi�yca: bia�e drzewa, ciemne p�achty �niegu.Us�ysza�a ko�o siebie co� jak szelest pi�ra.� Hej, chod�my � powiedzia� Marn, bior�c j� za rami�. Pow�drowali jak dwa ciemne p�atkiprzez przypr�szon� �niegiem traw�, w kierunku lasu.� Zapalimy to � powiedzia� Marn pewnym siebie tonem, a jej nap�yn�a �linka do ust.W�dzarnia by�a gor�ca i ciemna jak �ono, z kt�rego wytaczano do rozdzia�u r�ne dobre rzeczy.Mia�a szcz�cie, �e by�a kobiet� wodza. Jej dzieci by�y przez to mniej g�odne i zzi�bni�te.Czasem jednak mia�a takie niewygodne uczucie, gdzie� w �rodku, s�ysz�c p�acz innych dzieci.Marn m�wi�, �e to dlatego, �e by�a jeszcze m�oda.Jej futro mia�o poprzeczne pr�gi, jak sk�ra tygrysa. By�a c�rk� wodza i �on� wodza. By�awysoka, wykszta�cona, uprzywilejowana, a wkr�tce na sk�rach pos�ania b�dzie si� spala�w ogniu nami�tno�ci Marna.� Hej, chod�, odpocznij � zawo�a�a za ni� m�oda dziewczyna, ale tylko przyspieszy�a, boz�by dziewczyny b�yszcza�y jak sztylety. Biegn�c, zaszlocha�a sama do siebie (oszcz�dzaj�coddech na bieg)� nie mog� umrze�, nie jestem jeszcze gotowa. Och, nie, nie, i by� to ten sam odg�os, jakiwyda�a z siebie tamtej zimy, kiedy:MIGAWKA # 2Sady nie wyda�y ani jednego owocu, a jelenie pada�y z g�odu. Wszystkie zwierz�ta wycofa�ysi� w stron� g�r, poza tymi, kt�re zabito przy otwartym wodopoju. Gdy przysz�o przesilenie, nieby�o ju� otwartej wody. Ryby spa�y na dnie jeziora. Ma�e rybki nie chcia�y podp�ywa� dozimnych, b��kitnych dziur przer�bli wycinanych przez w�dkarzy. Sk�ry trzeszcza�y i p�ka�y imna nogach, komin na w�dzarni przesta� oddycha�, a wi�kszo�� ognisk wygas�a.W tym okresie g�odu urodzi�o si� ich trzecie dziecko, z wykrzywion� stopk�. Podnosz�c jedo g�ry Marn powiedzia�:� Nie jest dobry � i z�ama� mu kark.Och, nie � krzykn�a, trzymaj�c si� dwiema r�kami za obrzmia�y brzuch, czuj�c krewciekn�c� jej mi�dzy palcami. � Nie, nie � krzycza�a do wodza, swojego m�czyzny, czy dziewi��miesi�cy czekania w cieple, w ciemno�ci, ma by� nadaremne? Czy wszyscy tak sko�czymy?Marn poda� martwe niemowl� starej kobiecie, kt�ra zanios�a je do w�dzarni. Le�a�a we �zachi krwi, p�acz�c za skwiercz�cym na t�uszczu dzieckiem. P�niej, gdy w ogniu i dymie obesch�yoczy jej i oczy dziecka, poczu�a, �e to zbyt wiele, jak na wytrzyma�o�� jakiejkolwiek kobiety.W miejscu, gdzie pop�kany beton rozga��zia� si� na dwie odnogi, jedn� biegn�c� napo�udnie, a drug� na zach�d, powinna si� zatrzyma�, aby oceni� swoj� przewag�. Pomi�dzyodnogami pojawi�o si� jednak dw�ch nastolatk�w, uzbrojonych w no�e.Ponad wszystko chcia�a teraz zatrzyma� si� i odpocz��. Nie mia�a wyj�cia: mog�a dalejucieka� lub zatrzyma� si� i zosta� zabit�. Nie mog�a powstrzyma� si� od rozwa�enia w my�lachobu opcji, nawet wiedz�c, �e nie ma w�a�ciwie �adnego wyboru.� Z�ap troch� oddechu � zaszydzili m�odzi i bez dalszego namys�u wybra�a drog� na zach�d.Jeden z nich zaryzykowa� rzut no�em, kt�ry rozdar� jej sk�r� na barku. Bieg�a dalej, niezwracaj�c uwagi na bladoczerwon� krew ciekn�c� po ramieniu. Nie mog� teraz umrze�, my�la�a.Nigdy nie umr�. Jestem jedyna na ca�ym �wiecie. Wiedzia�a, �e nie mo�e si� teraz zgubi�, bow niej wszystko by�o cenne i nie do zast�pienia. Dlaczego nie zdawali sobie sprawy z tego, jakwa�ne dla niej by�o prze�ycie? Zawiera�a:MIGAWKA # 3Po ci�kiej zimie �elazny �wiat otworzy� si� i pojawi�y si� kwiaty. To by�o takiezdumiewaj�ce. Min�a miejsce, gdzie pochowano ostatni� ko�� z cia�a Marna (tylko czaszkawodza mog�a by� pochowana w ca�o�ci, nietkni�ta, z �uchw� nadal przytwierdzon� do szcz�ki,jakby mia� przemawia� do swojej spo�eczno�ci) i posz�a nad brzeg rzeki, gdzie k�pa�y si� dzieci.Jej Neely wyr�s� tej wiosny, nabra� te� cia�a mimo niedostatku po�ywienia. PrzynajmniejDaddyporidge pom�g� go wykarmi� i da� mu wiosenn� si��.� Ach, wiosna � odezwa� si� leniwy g�os. To Tichy, pod wierzb�. M�g�by by� nast�pnymwodzem, ale by� zbyt leniwy. Je�li nie b�dzie uwa�a�, pr�dzej sko�czy w w�dzarni. Jednak ju�kilku cz�onk�w spo�eczno�ci odkry�o, �e jest szybszy i bardziej �ywotny, ni� si� wydawa�o i samMarn zgin�� pod m�otem Tichego.� O tak, z pewno�ci� jest wiosna � odpowiedzia�a, id�c bardzo powoli i zbli�aj�c si� do niegoostro�nie. Bo je�li tak szybko pozby� si� jej m�czyzny, a teraz odpoczywa� tu, obserwuj�c jejsyna, to co b�dzie dalej?Tichy wyci�gn�� do niej otwart� r�k�. Wzi�a j� zdziwiona jej ciep�em. Potem zaskoczy� j�,poci�gaj�c na siebie jednym sprawnym ruchem.� Och, nie � powiedzia�a, z twarz� zatopion� w kosmykach jego brody. � Nie, Tichy � bojego z�by zatopi�y si� w niej i nie wiedzia�a, uwi�ziona przez jego r�ce i nogi, czy b�dziekochana czy zjedzona, czy obie te rzeczy po kolei, ani dlaczego.� Do diab�a, tak � powiedzia� Tichy � W ko�cu, czemu nie? Nie by� taki z�y. Pozwoli� jejkorzysta� z najlepszego koca w chacie z twardego drewna, a kiedy nie znalaz�a wystarczaj�cejilo�ci przypraw do garnka z gulaszem i tak zjad� wszystko, i nawet jej nie zbi�.Z desperacj� wstrzymuj�c krzyk, t� syren� mi�dzy jej z�bami, kt�ra mo�e naprowadzi� ichna jej �lad, bieg�a dalej i dalej, a oddech �wiszcza� w jej zdartym gardle.Wr�ci do Tichy�ego. Nie umrze. Nie mo�e by� na �wiecie nic takiego, co by naprawd�chcia�o jej �mierci, prawda? Neely wzi�� sobie c�rk� Gancho, ciemnow�os� dziewczyn� o niskichbrwiach, o szczeg�lnym poczuciu prawo�ci. Nie�le, pomy�la�a. Bardzo dobrze dla Neely�ego.Musz� wr�ci�, zanim urodzi dziecko. Kto inny jej pomo�e? Nie wolno, aby sama rodzi�a swojepierwsze, a tylko ja mog� jej pom�c. Jestem naprawd�, prawdziwie potrzebna, jestem bardzopotrzebna. By�aby zupe�nie sama, bo przecie�:MIGAWKA # 4Pod jesie�, kiedy nawet najcieplejsze deszcze nie potrafi�y wydosta� spod ziemi g��wekzdzicza�ych szparag�w, Neely i Tichy stoczyli walk� na p�nocnym zboczu dzikiego sadu. Tichywymierzy� Neely�emu cios m�otem, kt�ry przewr�ci� m�odzie�ca i mog�o ju� by� po nim, aleNeely podni�s� si� ponownie na nogi, z wargami ukazuj�cymi ciemne dzi�s�a, z kt�rych stercza�opi�� z�b�w. Obserwuj�c ich z dachu drewnianej chatki zobaczy�a, jak Neely unosi si� na palcachi roz�upuje czaszk� Tichy�ego.� M�j syn! � krzykn�a z ca�ej si�y w p�ucach.Potem Neely przyprowadzi� do domu ciemn� dziewczyn�, kt�ra charcza�a kiedy si� z ni�kocha�, nigdy nie by�a zm�czona i utrzymywa�a pod�og� w czysto�ci. To by�o w porz�dku, �edzieli�a chatk� z inn� kobiet�, zw�aszcza tak�, kt�ra rozumia�a znaczenie prawa i tradycji. By�a,b�d� co b�d�, c�rk� wodza i nie mo�na by�o umniejszy� jej znaczenia.� Mam ci�! � wrzasn�a kobieta, prawie wpadaj�c na ni�, gdy gwa�townie skr�ci�a wzd�u�nabrze�a. Kopn�a kobiet� w brzuch i biegn�c dalej, us�ysza�a za sob� j�k b�lu.Nie, nie masz mnie! � wysapa�a, nie tylko do j�cz�cej kobiety, ale do nich wszystkich, doca�ego �wiata. Dlaczego my�la�a, �e wr�ci do Tichy�ego, kt�ry le�a� martwy, z roz�upan�czaszk�? Wnuki j� powitaj�. To by�y ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl