[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CONN IGGULDEN
BOGOWIE
WOJNY
CZĘŚĆ IV
ROZDZIAŁ I
Pompejusz grzmiał:
- I dlatego, zważywszy na postępowanie Cezara, ogłasza się go dzisiaj wrogiem Rzymu.
Pozbawia tytułów i zaszczytów. Odmawia prawa dowodzenia legionami. Cezar zaprzepaścił
własne życie. Będzie wojna.
Po burzliwej debacie w sali senatu ostatecznie zaległa cisza, choć twarze pozostały spięte.
Galijskie legiony przekroczyły Ru-bikon. Maszerowały co tchu na południe. Posłańcy,
spiesząc do Rzymu z wieściami, zajeździli niejedną parę koni, ale nie potrafili określić tempa
budzącego grozę marszu.
Pompejusz postarzał się przez dwa ostatnie dni, jednak lata pracy w senacie nauczyły go
panowania nad salą i teraz, trzymając głowę wysoko, obserwował, jak senatorowie powoli
przytomnieją i jak wymieniają między sobą spojrzenia. Wielu wciąż go obwiniało za chaos w
mieście trzy lata temu. To jego legion nie potrafił wówczas utrzymać porządku i to tamten
konflikt zrobił z niego dyktatora. Wiedział, że ten i ów pomrukuje pod nosem, by ustąpił z
urzędu i by wybrano nowych konsulów. Samo miejsce posiedzeń, z wciąż świeżym zapachem
wapna i drewna, było jak ciągły wyrzut sumienia. Popioły po dawnym budynku wymieciono
do czysta, ale fundamenty pozostały, jak nieme świadectwo zamieszek i zniszczenia miasta.
Cisza wciąż trwała i Pompejusz, patrząc po twarzach, wypatrywał tych, którym mógłby
zaufać w nadchodzącej walce. Nie miał złudzeń. Juliusz szedł na południe z czterema
legionami weteranów,
ROZDZIALI
rompejusz grzmiał:
-1 dlatego, zważywszy na postępowanie Cezara, ogłasza się go dzisiaj wrogiem Rzymu.
Pozbawia tytułów i zaszczytów. Odmawia prawa dowodzenia legionami. Cezar zaprzepaścił
własne życie. Będzie wojna.
Po burzliwej debacie w sali senatu ostatecznie zaległa cisza, choć twarze pozostały spięte.
Galijskie legiony przekroczyły Ru-bikon. Maszerowały co tchu na południe. Posłańcy,
spiesząc do Rzymu z wieściami, zajeździli niejedną parę koni, ale nie potrafili określić tempa
budzącego grozę marszu.
Pompejusz postarzał się przez dwa ostatnie dni, jednak lata pracy w senacie nauczyły go
panowania nad salą i teraz, trzymając głowę wysoko, obserwował, jak senatorowie powoli
przytomnieją i jak wymieniają między sobą spojrzenia. Wielu wciąż go obwiniało za chaos w
mieście trzy lata temu. To jego legion nie potrafił wówczas utrzymać porządku i to tamten
konflikt zrobił z niego dyktatora. Wiedział, że ten i ów pomrukuje pod nosem, by ustąpił z
urzędu i by wybrano nowych konsulów. Samo miejsce posiedzeń, z wciąż świeżym zapachem
wapna i drewna, było jak ciągły wyrzut sumienia. Popioły po dawnym budynku wymieciono
do czysta, ale fundamenty pozostały, jak nieme świadectwo zamieszek i zniszczenia miasta.
Cisza wciąż trwała i Pompejusz, patrząc po twarzach, wypatrywał tych, którym mógłby
zaufać w nadchodzącej walce. Nie miał złudzeń. Juliusz szedł na południe z czterema
legionami weteranów,
8
Imperator
a Rzym nie dysponował siłą, która potrafiłaby im się oprzeć. Za nie więcej niż kilka dni
dowódca z Galii załomocze do bram miasta i niektórzy z siedzących na sali będą się głośno
domagać, by je przed nim otworzyć.
- Stoimy przed trudnym wyborem, senatorowie - powiedział.
Przyglądali mu się uważnie, ważąc jego siłę i jego słabości. Wystarczy, by raz się pośliznął,
by upadł raz, a rozerwą go na strzępy. Wdepczą w bruk. Nie, nie stworzy im takiej okazji.
- Mam legiony w Grecji, których nie zaraził entuzjazm rzymskiego motłochu.
Niewykluczone, że w tym mieście znajdzie się paru zdrajców, jednak w naszych prowincjach
prawo nie przestało być prawem.
Bacznie obserwował zgromadzonych, by nie przeoczyć choć jednego spojrzenia uciekającego
w bok, ale oczy wszystkich spoczywały na jego twarzy.
- Senatorowie, jedyne wyjście to opuścić Rzym, popłynąć do Grecji i zgromadzić tamtejsze
armie. Na razie większość sił Cezara pozostaje w Galii, ale wystarczy, by je zawezwał, a kraj
padnie jego łupem. Padnie wcześniej, nim umocnimy nasze szeregi i pchniemy w pole dość
żołnierzy. Nie chcę stawać do z góry przegranego wyścigu. Lepiej być pewnym swego. W
Grecji stacjonuje dziesięć legionów, które tylko czekają na wezwanie do obrony kraju przed
tym zdrajcą. Nie możemy ich rozczarować. Jeżeli ten zdrajca pozostanie w naszym mieście,
wrócimy i rozniesiemy go na mieczach. Zrobimy to samo, co Sulla zrobił z jego wujem. Musi
dojść do bitwy. Ignorując legalne rozkazy senatu, on wyraźnie do niej zmierza. Układy ani
pokój nie wchodzą w grę. Rzym nie może mieć dwóch władców, a ja na pewno nie pozwolę,
by jakiś uzurpator zniszczył to, co wspólnym wysiłkiem zbudowaliśmy.
Pompejusz, wciągając w nozdrza woń wosku i oliwy, pochylił się na rostrze do przodu. Głos
mu nieco złagodniał.
-Jeżeli, przez własną słabość, pozwolimy mu żyć i triumfować, wówczas każdy wódz,
którego senat wyśle z Rzymu do obrony prowincji, będzie się zastanawiał, czy nie pójść w
jego ślady. Dopóki Cezar żyje, nasze miasto nie zazna spokoju. To, co zbudowaliśmy, będzie
zniszczone przez wojnę ciągnącą się przez pokolenia, dopóki nie zostanie nic, co by
świadczyło o naszej obecności i o tym,
Rozdział I
że strzeżeni przez bogów, byliśmy zwolennikami ładu i porządku. Przeciwstawiam się
człowiekowi, który zamierza ten ład i porządek zburzyć. Rzucam mu wyzwanie. Chcę
zobaczyć jego trupa, i zobaczę.
Oczy wielu rozbłysły i ci poderwali się na nogi. Pompejusz ledwo na nich spojrzał. Pogardzał
tymi, w których więcej było pychy niż odwagi. Senatowi nigdy nie brakowało mówców, ale
rostra należała do niego.
- Mój jeden legion to za mało i jedynie głupiec lekceważyłby znaczenie bitew, jakie ten
człowiek stoczył w Galii. Nie zapewnimy sobie zwycięstwa nawet z pomocą straży z
przydrożnych warowni. Nie posądzajcie mnie o lekkomyślność. Przyjmuję wieści z bólem i
gniewem, ale miasta, nad którym sprawuję pieczę, nie obronię samym szyderstwem. -
Niecierpliwym machnięciem dłoni usadził stojących. - Zdrajca, kiedy się tu pojawi, znajdzie
gmach senatu pusty, a drzwi będą wyrwane z zawiasów.
W końcu każdy pojął, że nie zamierza opuścić Rzymu samotnie, i podniosła się wrzawa.
Przeczekał ją spokojnie. Mówił dalej.
-Jeżeli tu zostaniecie, ilu z was, pytam, stanie przeciwko niemu, kiedy przyjdzie tu żądny
krwi, kiedy jego legioniści będą gwałcić wasze żony i córki? To my jesteśmy władzą. To w
nas bije serce miasta. Rzym jest tam, gdzie my. Bez was, którzy mocą swojego urzędu
nadalibyście moc jego słowom i działaniu, będzie niczym więcej niż bezlitosnym najeźdźcą.
Musimy odmówić mu naszych pieczęci i naszych podpisów.
-Lud pomyśli... - podniósł się głos z tylnych ław, ale Pompejusz mówił dalej.
- Lud przetrwa jego najazd, tak jak przetrwał całą naszą historię! Co do mnie, mogę ruszyć do
Grecji sam i sam zebrać armię. Ale wy? Marcellusie, jak długo potrafisz znosić tortury? A ty,
Korneliuszu? Ten oto senat stanie się jego senatem, a wtedy padnie ostatnia zapora.
Z ław podniósł się sam Cyceron. Przemówił, nie czekając na przyzwolenie.
- Senat, Pompejuszu, wysłał do Cezara posłańców. Posłańcy wrócili z odpowiedzią. Dlaczego
nie poddałeś pod obrady warunków, które ten człowiek nam stawia, dlaczego odpowiedziałeś
na nie sam?
10
Imperator
Pompejusz ściągnął brwi na widok potakujących mu wokół głów. Czuł, że nie wykpi się
szorstkim słowem.
-Jego warunki są nie do zaakceptowania, Cyceronie, i on dobrze o tym wie. Cezar swoimi
obietnicami dąży do wbicia klina między nas wszystkich. Jeśli wierzysz, że przerwie marsz w
pół drogi tylko dlatego, że ja opuszczę miasto, to go nie znasz.
Cyceron skrzyżował ramiona na wąskiej piersi i podrapał się po szyi.
- Możliwe, jednak znajdujemy się w miejscu jak najbardziej odpowiednim do dyskusji. Lepiej
przeprowadzić ją otwarcie, niż rozprawiać o tym, co nas gnębi, po kątach. Zatem,
Pompejuszu, wzywam, byś oznajmił, jaka była twoja odpowiedź.
Zmierzyli się spojrzeniami i Pompejusz ścisnął brzeg mównicy mocniej, starając się nie tracić
zimnej krwi. Cyceron był człowiekiem przebiegłym. Choć był też jednym z nielicznych, na
których można się było wesprzeć.
- Zrobiłem wszystko, co się dało. W piśmie opieczętowanym pieczęcią senatu zażądałem
powrotu do Galii. Nie będę się układał, nie w chwili, kiedy jego legiony znajdują się o rzut
włóczni od mojego miasta, i on o tym wie. Jego słowa mają nam jedynie zamącić w umysłach
i spowodować zwłokę w naszych decyzjach. Nie znaczą nic więcej.
- Zgoda, Pompejuszu, co nie zmienia faktu, że powinniśmy je znać, tak samo jak twoje -
wytknął Cyceron, po czym odwrócił głowę od Rostry i przemówił do siedzących wokół
senatorów. - Zastanawiam się doprawdy, czy rozmawiamy o rzymskim wodzu, czy też o
kolejnym Hannibalu, którego jedynym celem jest pozbawienie nas władzy. Jakież to Cezar
ma prawo domagać się, by Pompejusz opuścił miasto? Czyżbyśmy układali się z
najeźdźcami? Stanowimy władzę w Rzymie i oto tej władzy grozi jakiś wściekły pies,
prowadzący armie, które sami nauczyliśmy walki i które sami opłacamy. Nie lekceważmy
kryjącego się w tym niebezpieczeństwa. Przychylam się do opinii Pompejusza. Choć będzie
to doświadczenie boleśniejsze od poprzednich, musimy się wycofać, musimy zebrać w Grecji
lojalne siły. Rządy prawa nie mogą zależeć od kaprysów naszych wodzów, w przeciwnym
razie bylibyśmy podobni do pospolitych barbarzyńców.
Rozdział I
11
Cyceron usiadł. W oczach miał błysk rozbawienia. Jego wsparcie mogło wpłynąć na pewną
liczbę słabszych senatorów i Pompejusz pochylił głowę w niemym uznaniu.
- Nie czas na długie debaty, przyjaciele - powiedział. - Jutrzejszy dzień nie zmieni niczego
poza tym, że Cezar podciągnie bliżej. Zatem przystąpmy do głosowania i zdajmy się na jego
wyniki.
Bunt był raczej nie do pomyślenia i tak jak przewidział, onieśmieleni surowym spojrzeniem z
rostry senatorowie, jeden po drugim, podnosili się z ław, by okazać swoje wsparcie. Nikt nie
śmiał postąpić inaczej. Pompejusz z satysfakcją pokiwał głową.
- Przygotujcie rodziny do podróży. Żołnierze, których usunąłem Cezarowi z drogi, pomogą
nam w odjeździe.
Juliusz siedział na powalonym drzewie pośrodku pola, ze słońcem za plecami, i gdziekolwiek
spojrzał, widział gromadki swoich ludzi, odpoczywających w zbożu i zagryzających zimne
mięso surową cebulą. Z chwilą, kiedy wkroczyli na równiny Etrurii, wydał zakaz palenia
ognisk. Owies i pszenica były suche i szorstkie w dotyku i wystarczyłaby iskra, by stanęły w
płomieniach całe pola. Juliusz się uśmiechnął; piętnaście tysięcy najbardziej doświadczonych
żołnierzy na świecie po dziecinnemu cieszyło się z czystego błękitu nieba i otwartych
przestrzeni, i śpiewu ptaków znanych wszystkim od dzieciństwa. Scena była prawdziwie
idylliczna. Sięgnął w dół, po garść słomianej mierzwy. Znów był w domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl