[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WBREW
ZASADOM
Od autora
Choć akcja tej książki toczy się w rzeczywistych
miejscach, jej fabuła jest fikcyjna. Postacie, wydarze-
nia i instytucje są wytworem wyobraźni autora i nie na-
leży ich uważać za prawdziwe. Jeśli nawet wymieniono
z nazwy istniejące w rzeczywistości instytucje i miej-
sca - jak na przykład słynną francuską restaurację
„Taillevent"- związane z nimi postacie, wydarzenia
oraz dialogi są całkowicie fikcyjne i nie mająnic wspól-
nego z rzeczywistymi osobami czy zdarzeniami.
Dziennikarze nie powinni angażować się w działa-
nia i przedsięwzięcia nie związane z ich zawodem, a
zwłaszcza wchodzić w jakiekolwiek układy z władzą,
gdyż godzi to w podstawową zasadę dziennikarskiej nie-
zależności i bezstronności. Rozmyślne naruszenie tej za-
sady traktowane będzie jako poważne wykroczenie.
„The New York Mirror" - zasady uprawiania zawodu
Prolog
Pogrzeb
Maj 1996
P
ogrzeb Artura Bowmana stał się wydarzeniem w Waszyngtonie.
Wszystko przebiegało tak, jak mógłby sobie życzyć Artur. Ceremonia
pogrzebowa odbywała się w katedrze Św. Jana, budowli w surowym stylu,
położonej przy placu Lafayette niedaleko Białego Domu. Ludzie tłumnie
wypełnili kościół. Przybył wiceprezydent w towarzystwie czterech członków
gabinetu, wielu senatorów i kongresmanów. Zasiedli z przodu, blisko rodziny,
ale tym razem jedynie jako obserwatorzy. To my, dziennikarze, graliśmy tu
pierwsze skrzypce. Do kościoła przyszli chyba wszyscy pracownicy gazety.
Wydawca i redaktor naczelny oraz inni półbogowie przylecieli z Nowego
Jorku. Zjawili się reporterzy, redaktorzy działów, redaktorzy techniczni i
personel pomocniczy - cała nasza gazetowa armia.
Ja siedziałem w pierwszym rzędzie, pomiędzy Edwinem Weissem, redakto-
rem naczelnym, a Filipem Sellingerem, wydawcą. Weiss poprosił, abym odczytał
jakiś tekst. Byłem ostatnim pracownikiem gazety, który widział Arthura Bowma-
na przed jego śmiercią w Pekinie. To ja przywiozłem jego ciało do Waszyngtonu.
Wydawca twierdził, że moje wystąpienie będzie symbolizowało kontynuację pra-
cy reporterskiej w gazecie: odchodził nasz ukochany kolega, ale młodsze pokole-
nie gotowe jest podjąć jego zadanie.
Oczekujący na rozpoczęcie nabożeństwa żałobnego tłum wypełnił kościół
szmerem rozmów, które z każdą minutą stawały się głośniejsze. Ludzie pochylali
się ku sobie, przekazując wiadomości, wymieniając ostatnie waszyngtońskie plotki,
obmawiając przybyłe na pogrzeb osobistości oraz te, których w kościele zabra-
kło. Cichy szmer nieznośnie przybierał na sile aż do chwili, gdy rektor katedry
wstał ze swego miejsca i wstąpił na ambonę.
- „Jam jest zmartwychwstanie i życie, mówi Pan" - rozpoczął duchowny i
wszystkie głosy natychmiast zamarły. Żałobnicy zaczęli wertować modlitewniki
w poszukiwaniu porządku liturgii pogrzebowej. Nikt nie wiedział, że Arthur Bow-
man należał do Kościoła episkopalnego. To jeszcze jedna z jego tajemnic. Obej-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl