X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Colin M. TurnbullIKOWIE, LUDZIE GÓRColin M. Turnbull (ur. 1924), znakomity etnograf angielski, wykładajšcy obecnienaVirginia Commonwealth University w Stanach Zjednoczonych, znawca współczesnejAfryki,jej problemów socjalnych i cywilizacyjnych, jest m.in. autorem wydanych w Polsceksišżek zdziedziny antropologii Samotny Afrykanin (Iskry 1965) i Leni ludzie (Iskry1967).Ikowie, ludzie gór to wstrzšsajšca relacja z kilkuletniego pobytu autora wródnielicz-nego plemienia afrykańskiego, mieszkańców trudno dostępnych gór na pograniczuUgandy,Sudanu i Kenii, którzy po utworzeniu rezerwatu w dolinie Kidepo zostalipozbawieni swychnaturalnych terenów łowieckich, czyli podstawowego ródła egzystencji. Miarynieszczęciadopełniły powtarzajšce się okresy suszy, niszczšcej wszelkie uprawy. Chronicznygłód nęka-jšcy plemię Ików doprowadził w cišgu życia paru pokoleń do rozkładu dawnychinstytucjispołecznych, zniweczył więzi rodzinne, obalił dawny kodeks moralny. Instynktindywidual-nego przetrwania wyparł w nich wszelkie ludzkie uczucia. Apokaliptyczny obraznakrelonyprzez Turnbulla, który nauczył się języka Ików i był naocznym wiadkiem ichegzystencji,zmusza do głębokiej refleksji nad istotš człowieczeństwa.Colin M. TurnbullIKOWIE, LUDZIE GÓRTytuł oryginałuThe Mountain PeopleKsišżkę tę powięcamplemieniu Ików,do których nauczyłem się nie żywić nienawici,i mojemu przyjacielowi Joe,który mi w tym dopomógł.PRZEDMOWAW niniejszej ksišżce wiele jest rzeczy zaskakujšcych i czytelnik zapewnepomyli:Co za prymityw... co za dzicz... jakie to wstrętne, a przede wszystkim: Jakibrak uczućludzkich. W trakcie bezporednich dowiadczeń powtarzałem sobie to wszystko razpo raz.Pierwsze oceny typowe sš dla swego rodzaju etno- i egocentryzmu, od którego mimowysił-ków nie możemy się nigdy całkowicie wyzwolić i który w gruncie rzeczy polega naupartymstosowaniu kryteriów nie pasujšcych do zmienionych warunków. Ale ta ostatniaocena jestinnego typu i zakłada, że istniejš pewne normy obowišzujšce całš ludzkoć, pewnewartociniejako człowiekowi wrodzone, od których zachowanie ludzi opisanych w tejksišżce odbie-ga w drastyczny sposób. Jednakże w trakcie bezporedniej obserwacji Ików, a możei pod-czas czytania, łapiemy się na tym, że obserwujemy i badamy samych siebie, żejest to podróżw poszukiwaniu zasadniczych cech ludzkich, a na zakończenie dokonujemy odkrycia:czło-wiek w pewnych warunkach może zatracić cechy ludzkie i może się to przytrafićkażdemu znas.Większoć czytelników pewno nie zechce uwierzyć, że możemy upać tak nisko jakIkowie, a przecież zdarza się to wielu ludziom, i to z mniej ważnych powodów.Sprawę tęzresztš pozostawiam do rozstrzygnięcia samym czytelnikom, moja relacjaprzedstawia Ików,ludzi gór, i ich walkę o przetrwanie. Chociaż moje przeżycia nie należały doprzyjemnych i wtrakcie badań dowiadczyłem wielu cierpień, zarówno fizycznych, jak ipsychicznych, jestemwdzięczny losowi. Albowiem bez względu na wszystko i wbrew pierwotnemu uczuciugłę-bokiego zawodu, to, co przeżyłem, wzmogło mój szacunek dla ludzi, i mamnadzieję, że mi-mo wpajanych nam pustych frazesów o wrodzonym człowiekowi dobru i piękniepoznamynaszš prawdziwš naturę, zanim będzie za póno.Winien tu jestem goršce podziękowanie mojemu koledze i przyjacielowi, JosephowiTowlesowi, który niemałym kosztem dzielił ze mnš przez pewien czas życie wródIków isprawił, że stało się łatwiejsze do zniesienia. Razem odkrylimy, że w pewnychwarunkachzachowanie pięknych stron natury ludzkiej jest niepodobieństwem. Nie ukazałemjego posta-ci na kartach tej ksišżki, bo sam zamierza opublikować swoje dowiadczenia.Jestem również wdzięczny Wydziałowi Antropologii przy Amerykańskim MuzeumHistorii Naturalnej, który sfinansował moje badania, oraz profesorowi HarryemuL. Shapiroi innym pracownikom tego wydziału za pomoc i częste listy ze słowami otuchy izachęty,doręczane mi w rozszczepionym na końcu kijku co brzmi nieprawdopodobnie, alebyłostosowne w warunkach, w jakich przebywałem.Jake Page z czasopisma Natural History dopomógł mi okazujšc żywe zaintereso-wanie i prowadzšc ze mnš póniej długie dyskusje; podobnie też służyli mi pomocškoledzyz Uniwersytetu w Hofstra i studenci, którzy pierwsi mieli możnoć obserwowaniaklasycz-nych objawów zwišzanych z trudnociš powrotu do normalnego życia. DziękujęJerry-emuBernsteinowi za wielogodzinne żmudne sporzšdzanie notatek z tammagnetofonowych.Uniwersytet Makarere w Kampali i dr Raymond Apthorpe udzielili mi schronienia, wktórymmogłem się w razie potrzeby ukryć, i jestem im wdzięczny nie tylko za tradycyjnšgocin-noć, lecz i za konkretnš i niezbędnš pomoc w uzyskaniu zgody rzšdu Ugandy napracę Jose-pha Towlesa i mojš w latach 19641967 na zamkniętym obszarze i to w okresie, wktórymnasza obecnoć mogła być kłopotliwa.Nie wiem, w jaki sposób podziękować Ikom, którzy traktowali mnie, jakbym byłjed-nym z nich, czyli najgorzej, jak tylko można. Czynili to z osobliwym wdziękiem,nawetwówczas kiedy umierali, i wyjawili mi wiele tajemnic dotyczšcych mnie samego.Niestetymało co zdołałem dać im w zamian.Epulu, 5 czerwca 1971 rokuRozdział pierwszyWIAT, KTÓRY PRZESTAŁ ISTNIEĆWszelkie opisy innych ludzi, innego sposobu życia muszš być do pewnego stopniasubiektywne, zwłaszcza jeli jak w przypadku antropologa bierze się w tymżyciuudział. Tak zwykle bywa, czytelnik jednak ma prawo znać cele, nadzieje,oczekiwania i na-stawienie autora w chwili przystšpienia do badań, gdyż sprawy te wywierajšniewštpliwywpływ nie tylko na to, jak autor na wszystko patrzy, ale nawet na to, co widzi.W najlepszymrazie jego opis jest tylko częciowo cisły i bezstronny.W tym wypadku sytuacja była pomylniejsza, ponieważ teren nie został dotychczaszbadany. Poza bardzo mglistymi i niejasnymi pogłoskami nie można było niczegosię dowie-dzieć o Ikach, albo raczej Teuso jak wtedy sšdziłem bo nie znano ichwłaciwej nazwy.Nawet gdybym bardzo chciał, nie mógłbym wyrobić sobie z góry żadnego sšdu. Nic onichnie wiedziałem, a prawdę mówišc, niewiele też mnie obchodzili. Mój wybór padł naIkówdopiero w trzeciej kolejnoci, stanowili dla mnie ostatniš szansę, żeby niestracić możliwocipracy w terenie. Jeżeli więc w ogóle czym się kierowałem, to nie entuzjazmem,lecz raczejchęciš obiektywnej obserwacji.Była to dla mnie zupełna nowoć. Dotšd zawsze podchodziłem z zapałem do wszyst-kiego, co robiłem. Najpierw wzbudziły mój entuzjazm Indie, potem Afrykakolonialna,wreszcie Pigmeje kongijscy. Do Pigmejów jedziłem już trzy razy, za każdym razemz niesłabnšcym zapałem, ale charakter pracy stawiał mnie właciwie poza nawiasemspołe-czeństwa osady. Głównym moim celem był przez jaki czas powrót do puszczy Iturii pracawród mieszkańców osady, majšca uzupełnić obraz badań. Kiedy nadarzyła sięsposobnoćpracy w terenie, pomylałem najpierw o Ituri, ale ustawiczne zamieszki wpółnocno-wschodnim Kongo uniemożliwiły ten plan.Wtedy wyłonił się drugi projekt, pod pewnymi względami bardziej nawet obiecujšcyido którego byłem nastawiony nie mniej entuzjastycznie. Był to projekt powrotu doIndii ipracy na Andamanach wród ludów Onge. Ongowie, żyjšcy bardzo daleko od PigmejówzAfryki rodkowej, przypominali ich w zadziwiajšcy sposób zarówno pod względemfizycz-nym, jak i kulturowym. Nigdy ich nie zbadano dokładnie i całe lata żyli wodosobnieniu nawyspie Andaman Mały, na której nie było żadnych obcych osad, a która byłodostępna tylkood morza, i to jedynie przez dwa miesišce w roku, z powodu wysokiej faliprzybrzeżnej. Jakzwykle kršżyły pogłoski o ich ludożerstwie, prawie na pewno bezpodstawne, samoza od-osobnienie, które innym wydawało się mało zachęcajšce, dla mnie oznaczałoidealnš i jedynšokazję do bardzo specjalnych i istotnych badań. Projekt spotkał się zentuzjastycznym popar-ciem wszędzie, z wyjštkiem Indii. Powinienem był się domylić, że za grzecznymi,wymija-jšcymi odpowiedziami kryje się po prostu niechęć do wyranej odmowy, ale niechciałemuwierzyć, aby nawet spucizna dwóch wieków biurokracji brytyjskiej mogłaudaremnić takipożyteczny projekt, i obstawałem przy nim do ostatniej chwili. Przekonano mnie wkońcu,żebym mimo wszystko udał się do Indii i tam na miejscu przedstawił swojeargumenty, kiedyuprzejma korespondencja raptem się urwała i dostałem krótkie, zwięzłe pismoodmowne bezpodania przyczyny.Pozostał mi już tylko miesišc czy dwa do chwili, kiedy musiałem wyruszyć wteren,szybko więc nakreliłem potrójny projekt badań w Afryce Wschodniej, gdzieistniało naj-mniejsze prawdopodobieństwo jakiegokolwiek urzędowego zakazu. Jeden projektdotyczyłzbadania rozproszonych grup wędrownych myliwych, znanych pod wspólnš nazwšNdorobo(Wandorobo), które nadal można było spotkać w Kenii, Tanzanii i Ugandzie. Innšmożliwoćnastręczała praca badawcza wród kowali i rzemielników wyrabiajšcych narzędziaz żelaza.W obu dziedzinach badania były bardzo potrzebne i każda z nich stanowiładostateczne uza-sadnienie mojego pobytu w terenie. Trzeciš możliwoć stwarzały bardziejszczegółowe ba-dania małej samotnej grupy myliwych w górach odgradzajšcych północnš Ugandę,Sudan iKenię. Zwróciła mi na nich uwagę Elizabeth Marshall Thomas, która zetknęła się znimi pod-czas swojej pracy z Dodosami w północnej Karamodży. Podobnie jak w wypadkuOngów,projekt ten umożliwiał dokonanie porównania między dwiema bardzo ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.