[ Pobierz całość w formacie PDF ]
~ 1 ~
Dragon Kin 08 – Binding Katrina –
Selena Illyria
Katrina nie łączy pracy i przyjemności. Kropka. Rzeczy stają
się wtedy zbyt skomplikowane. Oprócz tego, nie szuka nowego
związku. Ale nie może przestać pożądać nowego bramkarza w
„Clash &Claw’s”, seksownego księcia Elfów, który ubierał się w
czarną skórę, miał tatuaże i kolczyki.
Braydon pragnie Katriny i nie przyjmuje odmowy do
wiadomości. Zrobi wszystko, co trzeba, żeby ją zdobyć i pokazać,
do kogo należy. Zastosuje nawet kilka nieprzyzwoitych
podstępów, które ma w zanadrzu, żeby dopiąć swego.
Weź niegrzecznego Elfa, dodaj erotyczne zabawki i linę, a
dostaniesz noc, której Katrina nigdy nie zapomni.
Tłumaczenie: panda68
~ 2 ~
Rozdział pierwszy
Iskierki podświadomości świerzbiły tył jej szyi. Z roztargnieniem, Katrina
pod-niosła rękę i potarła to miejsce, próbując zignorować powód. Wiedziała,
kto się w nią wpatruje, ale odmówiła mu dania tego, czego chciał. Braydon,
książę Elfów, nie został zaszczycony ani jednym spojrzeniem, nawet ukradko-
wym. Intensywność spojrzenia rosła, aż tył jej szyi nie zaczął palić. A potem
gorąco spłynęło w dół jej kręgosłupa.
Przestąpiła z nogi na nogę, próbując zignorować uczucie, które się
obudziło. Ale to nie działało. Gorąco przesunęło się z pleców na brzuch.
Katrina westchnęła i kontynuowała pisanie na swojej podkładce. Słowa na
papierze zaczęły zmywać się ze sobą, kiedy seksualne napięcie dotarło do jej
klatki piersiowej, ogrzało jej skórę i napięło sutki. Przełknęła i potrząsnęła
głową.
„Katrina? "
Podskoczyła na dźwięk swojego imienia i zakręciła się wkoło. Brenton
Lisander, właściciel ‘Clash & Claw’, stał za nią z niepokojem w swoich
srebrnych oczach.
„Dobrze się czujesz? " zapytał Bren.
Uśmiechnęła się i wygładziła przód swojej koszuli.
„Oczywiście, Bren, jestem tylko trochę zmęczona. "
Potrząsnął głową.
„Byłaś ‘trochę zmęczona' przez parę ostatnich tygodni. Mówiłem ci, nie
przemęczaj się. Ta praca cię wykończy, jeśli sobie nie odpuścisz. To przyjęcie
obędzie się bez ciebie. "
Katrina potrząsnęła głową.
„Nic mi nie jest, naprawdę. A poza tym, zbieram dni na cudowne wakacje.
Mam już miesiąc. " uśmiechnęła się, gdy jego twarz zmieniła się z łagodnego
niepokoju w przerażenie.
Jego jabłko Adama podskoczyło kilka razy, zanim odpowiedział.
„Powiedziałem, nie przemęczaj się, a nie porzucaj nas całkowicie. "
Odrzuciła do tyłu głowę i zaśmiała się.
„Ale powiedziałeś… "
„Chcesz zostawić mnie tu samego z tymi obłąkanymi ludźmi? "
„Może razem poszlibyśmy na wagary? Ty zostaniesz ze Sky, a ja w końcu
będę miała trochę wolnego czasu? "
Tęsknota przemknęła przez jego twarz.
„Sky pracuje ostatnio do późnych godzin w pubie." potrząsnął głową. „Nie,
nie, nie kuś mnie. Dostaniesz jeden tydzień i tyle. Ponadto, myślę, że wiem,
~ 3 ~
dlaczego chcesz stąd uciec. " Bren rzucił okiem ponad swoim ramieniem.
Katrina jęknęła, wiedząc dokładnie gdzie patrzył – przez parkiet, prosto do
głównych drzwi, gdzie stał Braydon. Bren odwrócił się do niej.
„Widzę, jak on patrzy na ciebie i widzę, jak ty próbujesz go ignorować. Czy
on ci przeszkadza? Zatrudniłem go tylko dlatego, że Decker potrzebuje
pomocy."
Zmarszczyła brwi.
„Wiem, że potrzebowaliśmy kogoś, kto uspokajałby klientów, gdyby się
wkurzyli. Ale jednak… Elf? "
Zmieszanie ukazało się na twarzy Brentona.
„Jest dobry w tym, co robi. Co złego jest w Elfach? "
„Uh-huh, dobry to on jest w flirtowaniu z klientkami. Zbyt przystojny dla
własnego dobra… " przestała mówić, wiedząc, że ostatnia część zabrzmiała
zbyt uszczypliwie.
„Flirtuje z klientkami? " rozbawienie zabarwiło głos Brentona. Zazgrzytała
zębami, wiedząc, że Bren świetnie się bawi.
„A niby skąd wiesz, że on flirtuje z klientkami? Ile razy widzę was oboje,
jesteście po przeciwnych stronach sali, a ty krzywisz się. " zauważył Bren.
„Nie krzywię się." słowa wyszły w pośpiechu.
„Krzywisz. Co on zrobił, że cię wkurzył? " Bren założył ramiona na piersi i
rozstawił nogi. Nigdzie się nie spieszył w najbliższym czasie. „Rina, gadaj.
Znamy się od dłuższego czasu. Coś ci zrobił? Przypomina ci o twoim starym
Panie Smoku? Co? "
„Nic."
Oprócz istnienia i wyglądu, jak chodzący seks w skórze.
Katrina potrząsnęła swoją głową. Mężczyzna, od miesięcy, namawiał ją,
żeby znalazła sobie kogoś i ustatkowała się. Prychnęła na ten pogląd. Tylko
dlatego, że sam znalazł szczęście, chciał by każdy inny też się nim cieszył.
Wiedziała dokładnie, dlaczego zatrudnił Braydona, i to nie miało nic wspól-
nego z bezpieczeństwem, za to wszystko z przyciąganiem – dobrze, jej przy-
ciąganiem, co najmniej.
Braydon był arogancki, śmiały, potężny, poruszał się, jak drapieżnik i był
niebezpieczny jak cholera dla jej libida. Sam zapach jego wody kolońskiej
wywoływał reakcję jej ciała. Głęboki, chropawy głos, z odrobiną akcentu,
sprawiał, że chciała usiąść i mruczeć.
Ten mężczyzna wzbudzał uśpione żądze, uczucia, które chciała trzymać w
ukryciu. Właśnie, kiedy ułożyła sobie życie i to, co chciała w nim robić, ten
kręcący się mężczyzna mógł zniweczyć wszystko, na co pracowała i zmienić
ją we wijącą się masę hormonów i potrzeb. Katrina otworzyła usta i zamknęła
po chwili. Potrząsnęła głową.
~ 4 ~
„Więc co? Co jest? " Bren zwęził oczy, podejrzenie błyszczało w głębi
srebrnych oczu.
„Wiem, dlaczego zatrudniłeś Braydona. " jej głos był cichy, miękki, ale
wiedziała, że zmienny smok może usłyszeć ją ponad kakofonią elektronicz-
nego rocka, puszczonego przez głośniki.
Jego twarz przybrała maskę niewinności.
„Potrzebowaliśmy dodatkowego… "
Machnęła ręką w powietrzu i potrząsnęła głową.
„Stop, zatrzymaj się! Proszę nie okłamuj mnie. " Katrina popatrzyła w dal,
wzięła wdech i wydech. „Jest dokładnie taki sam, jak facet, którego opisałam
ci podczas naszej cudownej pijanej nocy, kiedy zwierzaliśmy się sobie –
oprócz części o księciu Elfów. Co, do cholery, skłoniło cię, by zatrudnić
Elfiego księcia? " rzuciła okiem u niego.
Brenton uśmiechnął się.
„Może to był przypadek losu, ale nie zatrudniłem go właśnie dla ciebie.
Klub potrzebował nowego bramkarza, którego temperament byłby lepszy niż
Deckera. "
Zachichotała. „No cóż, smok ognia Deckera ma bardzo agresywny tem-
perament."
Brenton zachichotał. „Tak, wiem. " jego twarz spoważniała. „Chcesz,
żebym zwolnił Braydona? "
Katrina wzdrygnęła się na tę propozycję. Nie chciała, żeby zabrnął tak
daleko.
„Nie! Jest dobrym bramkarzem; to tylko… "
„Co? " naciskał Brenton.
„Nie mogę być koło tego faceta przez cały czas. Nie mogę się skoncentro-
wać. " rumieniec wypłynął na jej policzki i szyję, kiedy przyznała się do tego
cicho.
„Nie, po prostu nie możesz ukryć się przed takim facetem, jak on." Brenton
potrząsnął głową. „Ja też próbowałem ukryć swoje uczucia do Sky i to kosz-
towało mnie parę tygodni, które mogłem spędzić z nią. Zaufaj mi, gdy mówię
ci, żebyś go zdobyła. " dał jej miękkiego całusa w policzek i odszedł.
Westchnęła, nie cierpiąc tego, że miał w pewnym sensie rację. Nie mogła
ukrywać się przed Braydon’em. Pracowali razem, była jego szefową. Ta mała
myśl rozweseliła ją. Uśmiech wykrzywił jej wargi.
Dlaczego miałabym się ukrywać, kiedy właściwie mogę nim porządzić?
Z tą myślą, wróciła do pracy, upewniając się, że wszystko w klubie działa
bez zakłóceń. Jak tylko skończyła, zostawiła papiery w swoim biurze i poszła
do pomieszczenia dla pracowników. Tam rozpuściła włosy z końskiego
~ 5 ~
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl