[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ilona Andrews
Magic Mourns
tłumaczenie:
AK
I beta:
Agnieszka
II beta:
Madlen
Ilona Andrews
antologia
Must Love Hellhounds
Kate Daniels 3,5
Magic Mourns
Magia w
Ŝałobie
Kate is on medical leave and
Andrea is sitting in her office.
Everything is going well, until a a giant
hell dog escapes the Underworld and
Raphael, the smokinghot and very
persistent werehyena, asks Andrea to
help him track down...
Kate jest na zwolnieniu lekarskim i Andrea czasowo przejęła jej gabinet. Wszystko
idzie spokojnie do czasu, aŜ odbiera dziwny telefon. Po udaniu się na miejsce Andrea
spotyka olbrzymiego psa ze starych legend i Raphaela gorącego i niezwykle cierpliwego
hienołaka, który prosi Andreę o pomoc w wytropieniu bestii z piekła rodem...
autorzy tłumaczenia:
tłumacz naczelny:
AK
beta główna:
Agnieszka
beta pomocnicza:
madlen
Ilona Andrews
Magic Mourns
tłumaczenie:
AK
I beta:
Agnieszka
II beta:
Madlen
CZĘŚĆ 1
Siedziałam w jednym z wielu małych, ponurych biur w oddziale Zakonu Rycerzy
Miłosiernej Pomocy w Atlancie i udawałam, Ŝe jestem Kate Daniels. Telefon Kate nie
dzwonił zbyt często, więc udawanie nie było trudne.
Niestety, kiedy juŜ dzwonił, właśnie tak jak teraz, osoba po drugiej stronie linii
rzadko była zainteresowana podróbką chcieli oryginalnej Kate.
Zakon Miłosiernej Pomocy, Andrea Nash przy telefonie.
Kobiecy głos po drugiej stronie mruknął niepewnie:
Nie jesteś Kate.
Nie, nie jestem. Jest na zwolnieniu lekarskim. Ale ja ją zastępuję.
To ja po prostu poczekam, aŜ wróci.
Powiedziałam „do widzenia” do sygnału rozłączonej linii, odłoŜyłam słuchawkę i
pogłaskałam moje SIGSauery P226 leŜące na biurku Kate. Przynajmniej moje pistolety
wciąŜ mnie lubią.
Prawdziwa Kate Daniels, moja najlepsza przyjaciółka i partnerka w skopywaniu
tyłków była na zwolnieniu lekarskim. I zamierzałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby
pozwolić jej pozostać na tym zwolnieniu przynajmniej do czasu, aŜ jej rany przestaną
krwawić.
Fala magii opadła. Tajemnicze pomarańczowe i Ŝółte glify na podłodze w biurze
Kate przygasły. Na ścianie, naładowane powietrze wewnątrz poskręcanych Ŝarówek
magicznych latarni pociemniało, a na suficie w korytarzu łagodnym blaskiem rozjarzyły się
szpetne brodawki elektrycznego oświetlenia. Pod moją skórą, sekretna część mnie
przeciągnęła się, ziewnęła i zwinęła się w kłębek, by zapaść w drzemkę, bezpiecznie
schowawszy pazury.
śyliśmy w niepewnym świecie: magia zalewała nas falami, rozpieprzała parę rzeczy
i znikała. Nikt nie potrafił przewidzieć, kiedy nadejdzie, ani kiedy odpłynie. Trzeba było być
zawsze przygotowanym. Czasami jednak, niezaleŜnie jak dobrze przygotowanym się było,
magia zostawiała po sobie coś, z czym nie sposób było sobie poradzić wtedy zawiadamiało
się Policję, a jeśli oni nie potrafili pomóc, wzywało się Zakon. Zakon zaś wysyła rycerza,
Ilona Andrews
Magic Mourns
tłumaczenie:
AK
I beta:
Agnieszka
II beta:
Madlen
kogoś takiego jak ja, który pomaga uporać się z magicznym problemem. A przynajmniej tak
to powinno działać.
Bardzo niewielu ludzi jest biegłych zarówno w magii, jak i technologii. Kate
wybrała magię. Ja wybrałam technikę. Zawsze przedkładałam
broń palną i srebrne kule nad
czary i miecze.
Telefon zadzwonił ponownie:
Zakon Rycerzy Miłosiernej Pomocy, Andrea...
A mogę porozmawiać Kate? zapytał starszy, męski głos zabarwiony
prowincjonalnym akcentem.
Zastępuję ją. W czym mogę pomóc?
Mogłabyś przekazać jej wiadomość? Powiedz jej, Ŝe dzwonił Teddy Jo ze
Złomowisk Joshuy. Ona mnie zna. Powiedz, Ŝe przejeŜdŜałem przez Buzzard
1
i widziałem
jednego z tych kolesi, z którymi się trzyma, tych zmiennokształtnych, jak biegł na złamanie
karku przez Rysy
2
. Dokładnie pode mną. Gonił go wielki pies.
Jak wielki był ten pies?
Teddy Jo przemyślał sprawę:
Powiedziałbym, Ŝe wielki jak dom. Parterowy. MoŜe odrobinę większy. Jednak nie
tak duŜy jak te kolonialne, rozumiesz? Taki przeciętny dom.
Powiedziałbyś, Ŝe zmiennokształtny znajdował się w niebezpieczeństwie?
Do cholery, jasne, Ŝe był w niebezpieczeństwie. Ogon mu się palił.
Uciekał jakby ogon mu się palił, tak?
Nie, naprawdę się palił. Wyglądał jakby miał wielką, futrzastą świecę wetkniętą w
dupę.
Bingo. Zielona piątka. Zmiennokształtny w skrajnym niebezpieczeństwie.
Rozumiem.
No dobra, powiedz Kate, Ŝe ją pozdrawiam, Ŝeby czasem się odezwała i takie tam.
Rozłączył się.
1
Myszołów
2
Scratches
Ilona Andrews
Magic Mourns
tłumaczenie:
AK
I beta:
Agnieszka
II beta:
Madlen
Złapałam swój pas z bronią i wysłałam skoncentrowaną myśl w kierunku Maxime,
sekretarki Zakonu. Nie miałam Ŝadnych zdolności telepatycznych, ale Maxime miała
wystarczająco silne, Ŝeby wychwycić moją myśl, jeśli bardzo się skupiłam.
Maxime, mam zieloną piątkę w toku. Interweniuję.
Baw się dobrze, kochanie. Mam nadzieję, Ŝe trafi Ci się coś do zabicia
głos
Maxime odezwał się w moje głowie.
Przy okazji, przypominasz sobie tego miłego, młodego
męŜczyznę, od którego nie odbierasz telefonów?
Rafael. Właściwie, nie był typem męŜczyzny, o którym kobieta mogłaby łatwo
zapomnieć.
Co z nim?
Zwykle dzwoni do ciebie dwa razy dziennie, o dwunastej i o drugiej. Dziś nie
zadzwonił. Ani razu.
Zdusiłam w sobie ukłucie rozczarowania.
MoŜe zrozumiał wiadomość?
MoŜliwe. Po prostu pomyślałam, Ŝe chciałbyś wiedzieć.
Dzięki.
Rafael był problemem. A ja i tak miałam juŜ wystarczająco duŜo problemów.
Wzięłam moją ulubioną parę P226ek i dałam nura do zbrojowni, gdzie trzymałam
swój asortyment broni. Wielki jak dom, tak? Zdjęłam ze stojaka swój karabin Weatherby
Mark V gładząc kolbę ręcznie laminowaną włóknem szklanym i kevlarem. Prawdziwy
klasyk. Jeśli musisz mieć absolutną pewność, Ŝe dobrze wykonasz robotę, uŜyj do niej
najlepszego sprzętu. W tej zbrojowni była tylko jedna broń o większej sile raŜenia.
Nazywana Wielkim Działem przez męskich rycerzy, a Wybuchową Dziecinką
3
przeze mnie,
spoczywała sama w osobnej szklanej gablocie. Wybuchowa Dziecinka karmiła się Srebrnymi
Jastrzębiami przeciwpancernymi, zapalającymi, wybuchowymi i wyładowanymi srebrem
nabojami kaliber .50.
4
śeby wyjąć Wybuchową Dziecinkę z jej gabloty musiałbym
przedstawić wiele wiarygodnych argumentów. Nie przeszkadzało mi to. Weatherby był
bardziej niŜ wystarczający do tej roboty.
3
W oryginale to
“Big Unit”
i
„Boom Baby
4
kaliber .50 0,5 cala 12,7 mm
Ilona Andrews
Magic Mourns
tłumaczenie:
AK
I beta:
Agnieszka
II beta:
Madlen
Zgarnęłam jeszcze naboje Magnum Ramingoton .416
5
i skierowałam się w stronę
drzwi, zanim ktokolwiek postanowi mnie zatrzymać.
***
W dzisiejszych czasach kobieta mogła mieć samochód benzynowy, który
funkcjonował tylko przy przypływie techniki, albo pojazd działający na naładowaną wodę,
który był sprawny wyłącznie przy fali magii. Mój Jeep naleŜał do Zakonu i był wyposaŜony
zarówno w silnik elektryczny, jak i magiczny, więc działał w czasie obu: magii i techniki.
Niestety nie działał zbyt dobrze.
Silnik zapalił przy czwartej próbie. Wskoczyłam do środka i wyjechałam z parkingu
dołączając do ciągłego strumienia jeźdźców i powozów sunących na zachód. Mój środek
transportu był jedynym pozbawionym kopyt na całej ulicy. Na resztę składały się konie,
muły, osły i woły.
Miasto leŜało w ruinach. Sterty zakurzonego gruzu i małe góry tłuczonego szkła
wyznaczały miejsca po dawniej okazałych biurowcach, startych na pył przez bezlitosne
szczęki magii. Atlanta rosła wokół nich. Nowe budynki mieszkalne, zbudowane raczej siłą
ludzkich rąk niŜ przy uŜyciu maszyn, wyrastały na szkieletach dawnych budowli.
Kamienne i drewniane mostki rozciągały się nad ziejącymi zapadliskami
skruszonych wiaduktów. Małe stragany i otwarte targowiska zastąpiły supermarkety Wal
Mart i Kroger. Stara Atlanta mogła upaść, jak pień wielkiego drzewa raŜony piorunem lecz
jej korzenie były zbyt silne, by mogła zginąć.
Lubiłam to miasto. Nie urodziłam się tutaj ani nie przyjechałam tu z własnej woli,
ale teraz to miasto było moim terytorium. Chodziłam jego ulicami, próbowałam jego
zapachów i wsłuchiwałam się w jego oddech. Atlanta nie była do mnie przekonana. Co jakiś
czas próbowała mnie zabić, ale teraz jestem pewna, Ŝe w końcu doszłyśmy do porozumienia.
Czterdzieści minut później zjechałam z głównej drogi na James Jackson Parkway i
trzymałam się jej aŜ do skrętu na Szosę Buzzard. Kiedy magia była w górze, głęboko
zalewała tę część miasta. Wysokie drzewa oskrzydlały drogę, olbrzymie sosny i derenie,
wciąŜ zielone, pomimo zbliŜającego się października. Minęłam pogięty metalowy znak: białe
5
kaliber .416 0,416 cala 10,36 mm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl