[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rafa� KosikIlsaAutor pisze o sobie:Urodzi�em si� 1971/10/08 w Warszawie. Jestem niedoko�czonym architektem. Po trzech latach przerwa�em studia byza�o�y� agencj� reklamow�, w kt�rej jestem dyrektorem kreatywnym i grafikiem. Pisz� od dawna, ale dopiero dwa latatemu przesta�em wrzuca� wszystko do szuflady. G�ownie tworz� science-fiction i horror (czasem jedno i drugie razem).O moim pisaniu mog� powiedzie� jedno: staram si� nie przynudza�. Rodzina: �ona Kasia jest historykiem sztuki, synJa� jest przedszkolakiem. Strona domowa: rafalkosik.comOto lista moich dotychczasowych publikacji:Pokoje przechodnie - Nowa Fantastyka 9/2001,Bar - Flasher's Home Page 2002,Za dobre to zrobili�my - Nowa Fantastyka 4/2002Przeskok - Science Fiction 15 (5/2002),Wehiku� Czasu - Fahrenheit-Fantazin 2002,Krew - Flasher's Home Page 2002,Czarne S�o�ce - Science Fiction 18 (9/2002)Mg�a - Science Fiction 20 (11/2002)Ilsa, wyci�gni�ta w fotelu, patrzy�a na gwiazdy. Jak coBrak ilustracji w tej wersji pismanoc wyobra�ni� lecia�a ku nim, rozgarniaj�c przestrze�.Stawa�a si� jedn� z nich - �wiec�c� zimno gwiazd� bez planet. Rozk�adaj�c ramiona, zawisa�a z dala od zat�oczonychgalaktyk. Rozpala�a w sobie nuklearny ogie� i rozpuszczaj�c jasne w�osy otacza�a si� �yj�c� w�asnym �yciemch�odniejsz� koron�, sypi�c� gigantycznymi iskrami w ko�cu i tak powracaj�cymi grawitacyjnym ssaniem. Emitowa�apromieniowanie we wszystkich znanych jej pasmach ze szczeg�lnym upodobaniem dodaj�c do tego mieszank�swobodnych elektron�w, proton�w i cz�stek alfa. Wiatr s�oneczny zwija� si� wok� niej w spirale i odp�ywa� sennie wdal, gubi�c pami�� �r�d�a. Wypala�a si� i zapada�a w sobie, a� zegar �cienny, wskazuj�cy dziesi�t� w nocy, z postaciczerwonego kar�a przywo�ywa� j� do rzeczywisto�ci.Szklany dach razem z gwiazdami musia� zaczeka� do jutra. Zsun�a si� z fotela i posz�a wzi�� prysznic.Ociekaj�c wod� przygl�da�a si� swojemu odbiciu w lustrze. Fascynowa�o j�, ale nie potrafi�a uchwyci� istoty tejfascynacji. Czy si� zmienia�a? Czy by�a wi�ksza ni� kiedy�, czy to dom si� zmniejszy�?Id�c do ch�odni po pojemnik z kolacj� w��czy�a odtwarzacz. Muzyka wype�ni�a korytarze domu spokojnymnatchnieniem."Czyj to g�os, matko?" - pyta�a jak co dzie�.Pami�ta�a kolejne wy�piewywane s�owa a� do ostatniego, urwanego w po�owie. Wtedy nast�powa�a cisza, a Ilsa le�a�aju� w ��ku pr�buj�c zasn��.---Zerwa�a si� w �rodku nocy z krzykiem. Wci�� czu�a na swoim ciele �agodne dotkni�cia zimnych d�oni i usta muskaj�ceszyj�. Sen o istocie ze szklanej rury by� przera�aj�cy, ale jednocze�nie pragn�a, by �ni� si� dalej.Gor�ce, rozkoszne pulsowanie w dole brzucha powoli ust�powa�o.---Obudzi�o j� �wiat�o lamp sufitowych. Stopniowe narastanie jasno�ci nieodmiennie rozpoczyna�o ka�dy dzie�. Ilsamru�y�a oczy i ziewa�a przez kilka minut, a� resztki sn�w wywietrza�y ostatecznie z jej umys�u. Potem sz�a do ch�odnipo pojemnik ze �niadaniem. Zosta�o ich ju� niewiele. Gdzie� w zakamarkach wyobra�ni odnajdywa�a obraz pe�nychp�ek z czas�w, gdy by�a jeszcze na tyle ma�a (albo dom na tyle du�y), �e nie mog�a dosi�gn�� do tych najwy�szych.Na peryferiach �wiadomo�ci b��ka�o si� niejasno sprecyzowanie pytanie o to, co si� stanie, gdy zje zawarto��ostatniego opakowania.Podgrzewa�a �niadanie w kuchence. Zjada�a je, popijaj�c kaw� i staraj�c si� nie my�le� o smaku. Sz�a umy� z�by iwzi�� prysznic."Po co bra� prysznic dwa razy dziennie, matko?"Matka nie mog�a odpowiedzie�. By�a jedynie wspomnieniem, odleg�� istot� o spokojnych, m�drych oczach idelikatnych d�oniach. Tyle tylko z niej zosta�o.Pos�uszna wspomnieniu dziewczyna bra�a prysznic, cho� nie czu�a si� brudna. Potem wycieraj�c w�osy sz�a kolejnymkorytarzem po wytartej w wyk�adzinie �cie�ce, znaj�c na pami�� ka�d� wypuk�o�� �cian.Hala by�a pe�na zielonych zmiennych kszta�t�w, z kt�rymi Ilsa czu�a bardzo bliski zwi�zek. Ro�liny ros�y wolno, alepami�ta�a, �e grube drzewo, pod kt�rym lubi�a le�e�, kiedy� by�o ledwie trawk�. Teraz z trudem mog�a obj�� jego pie�ramionami. Korona drzewa dotyka�a sklepienia pokrytego setkami lamp gasn�cych zaledwie na jedn� godzin� w�rodku nocy. Czy drzewo a� tak uros�o, czy mo�e sklepienie si� obni�y�o? Pozosta�e drzewa by�y mniejsze, ale wesp�z krzakami, pn�czami i �ci�k� miejscami tworzy�y g�stw�, z wn�trza kt�rej nie by�o wida� nic poza pstrokat�zielono�ci�.To by�o drugie, po sali ze szklanym sufitem, miejsce, gdzie Ilsa oddawa�a si� marzeniom. Jednak tutaj nie mia�y onekonkretnego kszta�tu. By�a to raczej swobodna gra wyobra�ni puszczonej wolno na wielk� zielon� ��k�, b�d�gdziekolwiek indziej, gdzie nie by�o granic w postaci sieci korytarzy i sal.---Gwiazdy tkwi�y na swoich miejscach jak zawsze. Jedyn� odmian� by� ja�niejszy od innych punkt w miejscu, gdziejeszcze wczoraj by�a czer�. Ilsa by�a poruszona. Co� takiego nie zdarzy�o si� nigdy. Nigdy! Odk�d si�ga�a pami�ci�,gwiazdy zawsze wygl�da�y niezmiennie. Le��c na tym fotelu co wiecz�r wyrusza�a w podr� do granic wyobra�ni,staj�c si� now� gwiazd�. Matka te� to robi�a, a� pewnego dnia naprawd� zamieni�a si� w gwiazd�. Ale teraz, tam wg�rze, to nie by�a ona.Tej nocy budzi�a si� dwa razy dr�czona koszmarami. Nie pami�ta�a ich tre�ci, ale zaraz po �niadaniu wr�ci�a do sali zeszklanym sufitem. Nawet w dzie� panowa� tu p�mrok, rozpraszany jedynie �wiat�em odleg�ych gwiazd. Dziewczynanie po�o�y�a si� na fotelu - oszcz�dza�a t� przyjemno�� na wieczorny rytua�. Unios�a jedynie g�ow�, poznaj�c tymsamym nowe uczucie - strach.Obiekt by� znacznie bli�ej ni� przed dziesi�cioma godzinami.Wybieg�a na korytarze i kr��y�a nimi d�ugo, nie mog�c si� uspokoi�. Dopiero g��d przyci�gn�� j� do kuchni na obiad.---Przejecha�a d�oni� po oszronionej powierzchni szk�a. Blady zarys korpusu i g�owy wewn�trz rury traci� si� w mro�nejmgle. Szerokie barki i ramiona pozostawa�y nieruchome.Ostatnio przychodzi�a tutaj cz�ciej, ale tylko rano, by do wieczora otrz�sn�� si� ze smutku, jakim emanowa�o tomiejsce. Tego dnia jednak spok�j zimnej sali dodawa� jej otuchy sw� niezmienno�ci�.Dwana�cie identycznych rur ustawionych w okr�gu. Jedna z nich by�a ciemna i pusta, ale dziewczyna zawsze siada�aprzy tej pierwszej od drzwi i patrzy�a na zamkni�te oczy za mg��. Ba�a si�, �e powieki mog� si� otworzy�. Ba�a si� iczeka�a.---Le��c w fotelu pod dachem z gwiazd nie stawa�a si� ju� jedn� z nich. Wpatrywa�a si�, obezw�adniona strachem, wkulisty obiekt wi�kszy od wyci�gni�tej d�oni. Mia� czerwon� matow� powierzchni� i, pozornie nieruchomo, wisia� wprzestrzeni dok�adnie nad ni�, ale w rzeczywisto�ci zbli�a� si�, opada� na dom - to nie ulega�o w�tpliwo�ci.Ilsa us�ysza�a ciche pykni�cie. K�tem oka zobaczy�a ruch i zdr�twia�a z przera�enia. Obok fotela zap�on�a czerwonalampka. Dziewczyna zacisn�a d�onie na por�czach i wpatrywa�a si� nieznane zjawisko. Po minucie w innym miejscusali b�ysn�a nast�pna lampka. Po chwili kolejna i jeszcze jedna. Gdzie� pod pod�og� co� j�kn�o przeci�gle i sapn�o.Fotel ledwo wyczuwalnie drgn��.Ilsa krzykn�a i potykaj�c si� pobieg�a do sypialni, by zwin�� si� w k��bek, okr�ci� kocem i nakry� na g�ow�.---W ko�cu tu wr�ci�a. To miejsce zbyt wiele dla niej znaczy�o.Gigantyczna kula wype�nia�a sob� niemal ca�e okno, zalewaj�c sal� czerwonaw� po�wiat�. Przesta�a opada�.Ilsa le�a�a w swoim fotelu, przyt�oczona rozmiarem zmiany, jaka nast�pi�a w jej �yciu. Nie by�o ju� gwiazd, nie by�oniewa�kich podr�y. By�y setki r�nokolorowych lampek, jakby obiekt wepchn�� gwiazdy do wn�trza domu. By�ypopiskiwania i rysuj�ce si� �wiat�em monitory.Przygn�biona zwlok�a si� z fotela i okr�n� drog� dosz�a do zimnej sali.Na metalowych uchwytach trzymaj�cych szklane rury te� pali�y si� lampki. Obiekt wtargn�� sw� obecno�ci� nawettutaj. Ilsa usiad�a na obrotowym krze�le przy swojej ulubionej rurze i dotkn�a jej d�oni�. Krzykn�a i odskoczy�aupadaj�c na ziemi�. Krzes�o przewr�ci�o si�, a echo powt�rzy�o towarzysz�cy temu odg�os. Chwil� siedzia�azaskoczona, po czym wsta�a i ostro�nie dotkn�a ponownie. Szk�o by�o ch�odne, ale cieplejsze ni� zawsze. Nie by�o nanim szronu, tylko rosa sp�ywaj�ca wi�kszymi kroplami do rynienek.Wewn�trz nie by�o mg�y, a twarz nie by�a blada. Ilsa nachyli�a si� nad rur� �cieraj�c r�k� wilgo�. Ustami muskaj�cniemal ch�odnej powierzchni. Chcia�a dotkn�� cia�a wewn�trz, przejecha� po nim d�oni�. Mo�e przy�o�y� policzek.Wyobra�a�a sobie, �e le�y tam w �rodku, bezpieczna, przytulaj�c si�...Po drugiej stronie szk�a otworzy�y si� oczy.---- Koniec spania, panie i panowie. Czekaj� nas dwa lata ci�kiej pracy.- Jeste�my ju� na stacjonarnej?- Chyba si� porzygam... Nie znosz� tego uczucia.- Ho, ho. Samantha ju� wsta�a? Nie zobacz� jej w bieli�nie, a dwadzie�cia lat na to czeka�em.- Akurat... Zgodnie z harmonogramem mieli�cie p�j�� spa� trzy miesi�ce po nas. Mam uwierzy�, �e byli�cie grzeczni?- Wybudzi�o j� wcze�niej?- Na to wygl�da. Trumienka jest sucha.- Poszukam jej.- Co by� za kawa�, kt�ry opowiada�e� przed za�ni�ciem?- B�d� rzyga�...- Ale po co budzi� wcze�niej geofizyka?- Opowiem ci go, jak co� zjem.- Co na �niadanie? Jezus! Nie tu! Id��e do kibla.- A co mo�e by� na �niadanie? Zamra�ara jest pe�na kolorowych psich kupek. Dwa lata b�dziemy je �re�.- Zrobi� to! Spawi� si� na korytarzu!- �ni�a mi si� seksowna blondyneczka. Nachyla�a si� nad hibernatorem.- Ty ci�gle o Samancie. Daj spok�j. S� jeszcze dwie brunetki. Mo�e na razie nieco ozi�b�e... Nie patrzcie tak na mnie!- Dziwne... Wygl�da na to, �e jej hibernator w og�le nie zosta� w��czony... Jakby odm�wi� wsp�pracy.- By�a podobna do Samanthy, ale to nie by�a ona.- Nieludzko zg�odnia�em. Czuj�, �e zjad�bym teraz wszystko.- W jakiej sytuacji hibernator mo�e odm�wi� hibernacji?- Ciekawe czy drzewa uros�y ju� do sufitu. Przez dwadzie�cia lat mia�y szans�.- Na przyk... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mirabelkowy.keep.pl