[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JaneSigaloffImię i nazwzastrzezon;raturaspódnicyWarszawa 2005eTytuł oryginału: Name & Address WithheldCopyright Šby Jane Sigaloff, 2002Ali rights reservedCopyright Šfor the Polish edition by Arlekin -Wydawnictwo Harlequin Enterprises Sp. z o.o.Tłumaczenie: Weronika ŻółtowskaProjekt serii: Maciej Konopka/BrandyProjekt okładki: Wiesław Galach/Axel Springer Polska Sp. z o.o.Fotografia na okładce: Axel Springer Polska Sp. z o.o.Ksišżka ta jest fikcjš literackš. Nazwiska, postaci, miejsca, organizacjei zdarzenia sš tworem wyobrani autorki lub zostały użyte całkowiciefikcyjnie. Jakiekolwiek podobieństwo do zdarzeń, organizacji, osób - żyjš-cych czy zmarłych - jest zupełnie przypadkowe.Redakcja techniczna i łamanie: COMPTEXTKorekta: Jolanta SpodarISBN 83-89371-45-6Indeks 388483Wydawnictwo Axel Springer Polska Sp. z o.o.02-222 WarszawaAL Jerozolimskie 181www.axelspringer.com.plInformacje o kolekcji Literatura w spódnicy":prenumerata@axelspringer.com.pltel: (022) 608 40 02 lub 0801 120 003oraz na stronie internetowej wydawnictwa:www.axelspringer.com.plProject Management: BroadMindPrinted in PolandWarszawa 20051Dlaczego zawsze jest tak, że najbardziej nam zależy na tym, czegonie mamy? Nieważne, co nas kręci: torebka Pršdy, obuwie treningowez najnowszej kolekcji Nike, fryzura Jennifer Anistorfalbo jej mšż,George Clooney albo szkolna sympatia z klasy maturalnej; sš w życiutakie chwile, gdy sšdzimy... nie, jestemy pewni, że będziemy żyćpełniš życia dopiero wówczas, gdy zdobędziemy tę upragnionš osobęlub rzecz. Kolejna typowa ludzka słaboć: nie przywišzujemy wagi dotego, co mamy, póki nie zostanie nam odebrane. Jedno i drugieprzytrafiło mi się tyle razy, że aż trudno spamiętać.Jako piętnasto- i szesnastolatka chciałam tylko Marka. Na mar-ginesach szkolnych zeszytów bazgrałam jego imię, w czasie podwój-nych lekcji angielskiego stęskniona rysowałam serca ozdobione naszy-mi inicjałami, wyliczyłam pracowicie, że współczynnik naszegowzajemnego dopasowania wynosi osiemdziesišt cztery procent. Nie-stety, pomyliłam się w rachunkach. Powinnam bardziej przykładać siędo matmy. Gdy tydzień po moich siedemnastych urodzinach zaprosiłmnie na randkę (pewnie dlatego, że byłam ostatniš dziewczynš, z któršsię jeszcze nie umówił), mylałam, że oszaleję z radoci. Przecieżbylimy sobie przeznaczeni, a moje cudowne marzenia stanowiłynajlepszy dowód.Pięć tygodni trzymalimy się za ršczki i trwała sielanka. Mojeprowadzone miesišcami supertajne badania teraz procentowały, boznałam właciwš odpowied na każde jego pytanie i kolekcjonowałamodpowiednie kasety. Byłam zakochana! Wkrótce straciłam cnotęz obiektem mego niefortunnego uwielbienia, a ten popapraniec rzuciłmnie przed końcem semestru. Cudowne życie skończyło się równienagle, jak się rozpoczęło. Płakałam i nie mogłam nic przełknšć, ryczałami chudłam. Potem odzyskałam apetyt i zaczęłam się obżerać, jak nigdyprzedtem. Gdyby nie ten drań, miałabym szczęliwsze młodoć, aleprzed laty wymiałabym każdego, kto próbowałby mi to uwiadomić.Taki był mój pierwszy krok w dorosłe życie. Bolesna lekcja...- Jestemy na miejscu, moja liczna. Miłej zabawy.Lizzie podniosła wzrok znad kolorowego czasopisma. Tak jšpochłonęła lektura własnej cotygodniowej rubryki, że miaławrażenie, jakby znów była nastolatkš. Żołšdek cisnšł jej się zezdenerwowania, gdy pojęła, że dotarła na miejsce.Czterysta osób miało się razem bawić z okazji zbliżajšcychsię wišt Bożego Narodzenia, obchodzšc zarazem pierwszeurodziny radia City FM, które szybko zyskało sympatię słucha-czy. Richard Drakę, szef stacji, był łaskaw oznajmić Lizzie, żejako ich najnowszy nabytek, rzecz jasna, ma swój udział w tymsukcesie. Teraz chętnie znów usłyszałaby te słowa, bo naglestraciła pewnoć siebie i poczuła silnš pokusę, żeby wmieszaćsię w tłum idšcy ulicami Soho i zniknšć.Lepiej byłoby nie traktować imprezy integracyjnej dla radio-wców oraz ich współpracowników jako przykrego obowišzku,Lizzie nie mogła jednak oprzeć się wrażeniu, że miało mogłabysobie darować tego rodzaju powinnoci. Chętnie udałaby, żedopadł jš wirus, więc powinna dobę poleżeć w łóżku, żeby jaknajszybciej dojć do siebie. Z drugiej strony jednak wiedziałaz dowiadczenia, że warto pomęczyć się parę godzin nasłużbowej imprezie i wypić kilka piw, ponieważ to opłacalnainwestycja na cały rok.Ledwie taksówkarz odjechał, zostawiajšc na chodniku wy-perfumowanš pasażerkę, ta usłyszała znajomy dzwonek. Ura-towana przez telefonię komórkowš? Lizzie miała nadzieję, żesprawa jest pilna i wymaga natychmiastowej interwencji. Niko-mu le nie życzyła, ale potrzebowała wymówki, żeby wykręcićsię od imprezowania. Nerwowo szukała telefonu, który dzwo-nił raz po raz, uparcie wymykajšc się mimo skromnych roz-miarów torebki.- Halo?- Na miłoć boskš, jest za kwadrans dziesišta. O tej porzepowinna już być porzšdnie wstawiona.Na twarzy Lizzie pojawił się umiech. Dzwoniła Clare, jejnajlepsza przyjaciółka, współlokatorka i najważniejsza dorad-czyni w sprawach mody.- Przed chwilš wysiadłam z taksówki.- W takim razie ruszaj prosto do baru. Niewielkie spó-nienie jest w porzšdku, ale dłuższa zwłoka oznacza', że wszyscybędš pijani w trzy dupy i w ogóle nie zapamiętajš, że jednak siępojawiła. Pamiętaj, że jeste wspaniała, dowcipna, inteligent-na, liczna i trzewa... no, względnie. Atut nie do przecenieniana tym etapie imprezy. Powalisz wszystkich na kolana, bow przeciwieństwie do nich, zamiast odpowiadać monosylaba-mi, będziesz mogła wypowiedzieć całe zdanie. Wyluzuj, zapo-mnij o nerwach i kup sobie drinka.- Dzięki. Tak zrobię. - Wystarczyło parę krzepišcych słówi nastawienie Lizzie zmieniło się, jakby wykonała zwrot o stoosiemdziesišt stopni. - Dzięki za rady dotyczšce stroju. Jakie toszczęcie, że Najwyższy zesłał mi ciebie i twojš szafę.W latach poprzedzajšcych znajomoć z Clare zdarzało jej siępopełniać kardynalne błędy. Teraz wyglšdała całkiem znonie,chociaż jej wejcie raczej nie budziło sensacji.- Zawsze do usług. Nie mogę pozwolić, żeby paradowaław pasiastych, opiętych dżinsach z prostymi nogawkami!- Słuchaj! Tamta fotka została zrobiona w osiemdziesištymczwartym roku. Wtedy każdy miał takie portki. Pewnie nawetMadonna je nosiła.Clare pominęła milczeniem te protesty. Zrobiła, co do niejnależało, a poza tym jako włacicielka restauracji musiałapilnować interesu.- Całuski, kochanie. Rano pogadamy. Zdasz mi relację.Lizzie schowała ładnš, małš komórkę. Z promiennymumiechem wyprostowała się, efektownie wypinajšc biust.Mimo że miała na nogach nowe buty, posuwistym krokiempokonała dwadziecia metrów dzielšcych jš od wejcia. Nabie-rajšc pewnoci siebie, energicznie pracowała łokciami.- Lizzie Ford.Bramkarz z ponurš minš sprawdził, czy jej nazwisko jest nalicie zaproszonych goci, i leniwym ruchem zdjšł z haczykasznur zagradzajšcy wejcie do sali, gdzie trwała zabawa. Jakbyczerwona plecionka, służšca zwykle do podtrzymywania za-słon, umieszczona na wysokoci kolan, mogła kogokolwiekzatrzymać... może z wyjštkiem zabłškanej owcy. Zdetermino-wany osobnik i tak wlezie, jeli zechce. I to ma być zamknięteprzyjęcie.Umiechnęła się przyjanie do paru goci, których twarzewydały się znajome. Pomknęła, a właciwie poczłapała do sali.Impreza już się rozkręciła. Lizzie wolałaby znaleć się wródludzi, którzy nic o niej nie wiedzš, których nigdy więcej niezobaczy i którzy nie majš pojęcia, gdzie jej szukać. Miała terazw radio własny sygnał i stały program, straciła jednak prawo doanonimowoci.Matt z wielu powodów nie znosił imprez dla pracowników.Trzeba dobrze wyglšdać. Trzeba brylować i sypać dowcipami,nawet jeli człowiek, z którym rozmawiasz, jest kompletnymnudziarzem. Trzeba nawišzywać kontakty... Nic dziwnego, żegocie pijš na umór, jakby zmówili się, aby zaprzepacić własnekariery. Kopiš sobie grób, odrzucajšc poczucie taktu orazzasady dyplomacji, i bratajš się z ludmi, których na co dzień- zresztš słusznie - bardzo się bojš.Matt spostrzegł Lizzie, gdy tylko podeszła do oblężonegobaru. Wiedział, kim jest. Badania słuchalnoci wykazały, żeprzebojem wdarła się do grona najpopularniejszych prezen-terów. Dowiodła, że osoba wszystkowiedzšca, która prowadzidział porad, może być urocza i atrakcyjna. Jej program zatytuło-wany Udręka i ekstaza" cieszył się powodzeniem większymniż inne tego rodzaju audycje, bo wniosła do niego wyjštkowšempatię i przyjazne zrozumienie połšczone z łagodnš stanow-czociš okazywanš słuchaczom. Chodziły słuchy, że zapowia-da się na wielkš gwiazdę. Gdy mylał o jej dotychczasowychsukcesach, nie wštpił, że te prognozy się sprawdzš.Doskonale wiedział, czego mu teraz potrzeba: odpoczynkuw domowym zaciszu, puszki ulubionego piwka, porzšdnejkolacji i fajnego filmu na wideo, a tymczasem wlewał w siebiekolejnš butelkę drogiego piwska i żuł kanapki, zapychajšc byleczym swój przewód pokarmowy, odporny na wszelkie pas-kudztwa. Co gorsza, facet siedzšcy naprzeciwko od dziesięciuminut okropnie przynudzał.Oto niedawny absolwent z wielkimi nadziejami, któregoparę lat przepracowanych w branży reklamowej jeszcze niepozbawiło złudzeń. Matt Baker wiedział, że jawne uwielbieniemłodszego kolegi powinno mu pochlebiać. Ten goć chciałtylko lepiej poznać tak zwanego czarodzieja reklamy. Całkiemnowe okrelenie. Może pora odżałować trochę kasy na spiczastykapelusz albo przynajmniej przykleić kilka gwiazdek na koszu-li. Matt umiechnšł się, co przez jego rozmówcę zostało uznaneza zachętę do dalszych wynurzeń. Słuchał z roztargnieniem,patrzšc na niego niewidzšcym wzrokiem.W pra...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WÄ…tki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- juli.keep.pl
Impressionists and Impressionism (Art Ebook), ART EBOOKS
Imperial Japan - (William P. Litynski), ebooks, japan, history
Iain Moran - Eyes Wide Open - Lecture Notes, Ultimate Magic eBooks Collection
Ian Rowlands - Full Facts Book of Cold Reading, Ultimate Magic eBooks Collection
Il libro che la tua chiesa non ti farebbe mai leggere a cura di Tim C. Leedom & Maria Murdy, ebooks